Przy wejściu na wystawę ostrzeżenie: dozwolona od lat 18. Powodem – tematyka prac Bettiny Rheims. Dziś jedna z największych gwiazd fotografii gros ujęć przyprawia erotyką. Nie cofa się przed tym nawet w przypadku scen na podstawie motywów religijnych.
Żadna praca nie wydała mi się drastyczna czy przekraczająca granice dobrego smaku. Natomiast byłam pod wrażeniem urody fotogramów. Pokaźnych rozmiarów, zakomponowane z pietyzmem, kojarzą się z wielkim klasycznym malarstwem.
Ich wyrafinowane piękno kontrastuje z otoczeniem – bo istniejąca ósmy rok galeria C/O zajmuje XIX-wieczny budynek dawnej poczty. Nieodnawiany zabytek z odłażącymi tynkami i zniszczoną podłogą. Dekadenckie klimaty, w których dobrze się czuje współczesna sztuka.
Rheims zazwyczaj fotografuje kobiety. Jej kadry przywołują w pamięci obrazy Ingresa, Rubensa, Balthusa. A także zdjęcia Helmuta Newtona, zdaje się, antenata francuskiej artystki.
Najczęściej bohaterkami jej prac są sławne aktorki i top modelki. Ujmuje je w sposób odbiegający od schematów. Ukazuje ich nieznane, nieoficjalne wcielenie, czasem zaskakująco nieatrakcyjne. Te niepochlebne konterfekty trafiają na okładki popularnych magazynów, od poważnego „Paris Match” poprzez ekskluzywny „Vogue” do pikantnego „Playboya”.