Od czasów starożytnych akt stanowił podstawę wykształcenia każdego szanującego się artysty. Dowodził przy tym, że nauka umożliwia łączenie przyjemnego z pożytecznym.
Od czasów Fidiasza co najmniej kilkakrotnie zmieniały się kanony kobiecego piękna, ewolucji uległy techniki i język, jakimi artyści posługiwali się, mówiąc o ciele. Jedną z najważniejszych innowacji była rewolucja, jaka dokonała się w latach 60. i 70. ub.w. w fotografii i obyczajowości. Dowodów dostarcza znakomita ekspozycja dokumentująca cztery dekady czeskiego aktu. Zobaczyć możemy ją właśnie w ramach V Warszawskiego Festiwalu Fotografii Artystycznej.
Symboliczno-surrealistyczne zdjęcia grupy Epos, fotomontaże Miroslava Bilka z lat 70. czy inscenizowana, przekraczająca granice fotografii twórczość Jana Saudka. Spojrzenie na 50 zebranych tu prac stanowi fascynujące potwierdzenie tezy kuratora wystawy Vladimira Birgusa. Dowodzi on, że: „Akt to najpopularniejszy i najczęściej uprawiany temat czeskiej fotografii”. Przynajmniej do niedawna, bo obiektywy artyści zza południowej granicy coraz częściej kierują w inną stronę.
– Obserwując otwierane w ramach WFFA 2009 wystawy, prezentujące współczesną sztukę czeską, dobrze widać, że ten temat powoli ustępuje innemu motywowi – choćby tożsamości – mówi Magdalena Durda-Dmitruk, kurator festiwalu.
Tu pojawia się pytanie. Czy na kobiece i męskie ciała, które rozpalały wyobraźnię czeskich wirtuozów obiektywu, możemy patrzeć jak na monolit? Czy te akty mają jakieś cechy wspólne?