Najsłynniejszą postać współczesnego kina japońskiego poznaliśmy jako twórcę brutalnych dramatów łączących sensacyjną fabułę z ambicjami psychologicznymi (zwieńczone weneckim Złotym Lwem „Hana-bi” i „Brat”).
Inspiracji do „Lalek” szukał w w najbardziej japońskiej z form sztuki teatru lalkowego Bunraku. Jej dramatyzm polega na uzyskaniu idealnej synchronizacji trzech elementów: kukiełek, narracji i muzyki. Powstały trzy współczesne, przeplatające się historie. Trzy smutne opowieści o niepoddającej się czasowi sile miłości.
O szczęśliwej niegdyś parze narzeczonych, których małżeństwo z winy chłopaka, presji jego rodziców i konieczności kariery zawodowej za wszelką cenę nie doszło do skutku. Teraz przywiązani do siebie długim czerwonym sznurem, pogrążeni w bezmyślnym transie wędrują po kraju, pozornie bez celu.
O potężnym, bogatym, ale samotnym, starzejącym się szefie yakuzy. W młodości był biednym robotnikiem, któremu zakochana dziewczyna przynosiła do parku obiad. Pewnego dnia opuścił ją, by spełnić swe marzenie o staniu się kimś. Po trzydziestu latach trafia do tego samego parku, w którym nadal czeka ona.
Wreszcie o młodej, uwielbianej przez tłumy gwieździe pop, która po wypadku, który okaleczył jej twarz, spędza dużo czasu na odizolowanej od ludzi plaży. Tam ją odnajdzie najbardziej oddany z jej fanów. To film dla tych widzów, którzy szukają uspokojenia, których upaja powolna narracja z ograniczonymi do niezbędnego minimum dialogami.