[b]Zemsta na wesoło to krok za daleko - [link=http://www.rp.pl/artykul/312087,360886_Zemsta_na_wesolo_to_krok_za_daleko.html]zobacz komentarz Rafała Światka na tv.rp.pl [/link][/b]
"Bękarty wojny" powstały z inspiracji włoską produkcją klasy B o tym samym tytule z 1978 roku. Okres II wojny światowej jest dla Quentina Tarantino pretekstem do zabawy filmowymi gatunkami, podjęcia gry z wyobrażeniami widza na temat tego, jak kino powinno opowiadać o latach niemieckiej okupacji i tragedii Holokaustu.
Dlatego na ekranie odwraca role. To głównie Żydzi polują na nazistów, skalpując ich niczym Apacze z westernów. Hitler zostaje spalony w kinie już w 1944 roku. A zamiast bitew oglądamy długie konwersacje przy kawiarnianych stolikach.
Wszystko zaczyna się od słów: "Dawno, dawno temu w okupowanej przez nazistów Francji...". W tej bajce to Niemcy truchleją ze strachu. Francuskie ziemie przemierza bowiem oddział tytułowych Bękartów, czyli amerykańskich żołnierzy żydowskiego pochodzenia, którzy w wymyślny sposób uśmiercają żołnierzy Wehrmachtu. W ruch idą noże, kij bejsbolowy i karabiny. Jak mówi porucznik Aldo Raine (Brad Pitt) do podwładnych: "Każdy z was jest mi winny 100 nazistowskich skalpów".
W tym samym czasie oficer SS Hans Landa (Christoph Waltz), zwany łowcą Żydów, likwiduje rodziny, które uniknęły dotychczas Zagłady. Do pracy podchodzi niczym detektyw do rozwiązania zagadki. Z jego łap wymknie się jednak Shossana (Melanie Laurent). Dziewczyna odziedziczy po ciotce kino w Paryżu. Tutaj zbiegną się wątki tej szalonej fantazji. Landa spotka oddział Bękartów. Na widowni zasiądą nazistowscy notable, których będzie chciał zlikwidować brytyjski wydział operacji specjalnych. A ostatecznie zemsty na Niemcach dokona Shossana...