Pewność, z jaką aktorzy wypowiadają napisane przez reżysera i scenarzystę (w jednej osobie) banialuki, wzbudza nieustające niedowierzanie. Można odnieść wrażenie, że „Czwarty stopień“ to jakaś bardzo nieudana i wyjątkowo niezborna polska produkcja offowa, gdyby nie to, że grają znane nazwiska, a całość nakręcono w Bułgarii. Bynajmniej nie w położonym na Alasce, niedostępnym Nome, jak ma wynikać z filmu silącego się na paradokumentalną autentyczność.
Reżyser wytacza wszystkie działa, byśmy uwierzyli, że jego dzieło rekonstruuje prawdziwe wypadki. Przed jego rozpoczęciem przedstawia się nam Milla Jovovich i przekonuje, że zaraz obejrzymy na ekranie wydarzenia, dla których – dla każdej sceny – istnieje odpowiadający mu audiowizualny materiał archiwalny. Potem, już w trakcie filmu często – zbyt często – oglądamy podzielony ekran z wersją „autentyczną“ i „odegraną“, a nawet „wywiad“, jakiego reżyserowi udziela pierwowzór bohaterki interpretowanej przez Jovovich, czyli rzekoma psycholożka z Nome.
To wszystko na nic. Historyjka o podglądanych przez sowy mieszkańcach miasteczka, a potem porwanych przez mówiące po sumeryjsku UFO za pomocą promienia przenikającego przez dach po prostu nie przekonuje.
[i]USA, Wlk. Brytania 2009, reż. Olatunde Osunsanmi, wyk. Milla Jovovich, Will Patton, Hakeem Kae-Kazim, Corey Johnson [/i]