Reklama
Rozwiń

Bazyl. Człowiek z kulą w głowie ***

Olśniewająca wizualnie, optymistyczna baśń o życiowym outsiderze, któremu udaje się utrzeć nosa szefom potężnych korporacji zbrojeniowych.

Publikacja: 10.09.2010 13:51

Kiedy Bazyl traci mieszkanie i pracę przygarnia go grupa podobnych do niego outsiderów

Kiedy Bazyl traci mieszkanie i pracę przygarnia go grupa podobnych do niego outsiderów

Foto: Syrena Films

Chyba nie istnieje dziś reżyser, który mógłby dorównać wyobraźni Jeana-Pierre’a Jeuneta. Jego pomysły inscenizacyjne nie mają sobie równych. W najnowszym filmie twórcy „Amelii” kamera wydaje się tak swobodna, jakby Jeunet realizował animację, a nie aktorską fabułę. Dopracowany jest każdy detal.

Słowem – robota filmowa wykonana z zegarmistrzowską precyzją, a przy tym imponująca barokowym stylem i epickim wręcz rozmachem. Niestety, cena za folgowanie własnej wyobraźni bywa wysoka. W tym przypadku ofiarą padła fabularna intryga. Poszczególne epizody przyćmiły całość. „Bazyla” można podziwiać, ale nie sposób się nim przejąć. Brakuje emocji.

Życie obeszło się z Bazylem okrutnie. Jego ojciec zginął od wybuchu miny podczas misji w Algierii. Matka doznała szoku, po którym wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. A Bazyl trafił do domu dziecka, gdzie siostry wymuszały posłuszeństwo karami cielesnymi.

Po 30 latach, już jako dorosły mężczyzna, pracuje w wypożyczalni wideo. Filmy to cały jego świat. Nic zatem dziwnego, że spotyka go nieszczęście rodem z filmu sensacyjnego. W wyniku przypadkowego strzału zostaje postrzelony w głowę.

Kula tkwi na tyle głęboko, że jej wyjęcie groziłoby Bazylowi natychmiastową śmiercią. Na domiar złego bohater traci mieszkanie i pracę. I wtedy dostaje od losu szansę. Przygarnie go grupa podobnych do niego outsiderów. Razem zemszczą się na producentach broni, którzy wyprodukowali nie tylko feralną kulę tkwiącą w głowie Bazyla, ale także minę, która zabiła jego ojca.

Reklama
Reklama

Poszczególne etapy realizacji tego planu wypełniają cały film. Jeunet łączy baśniowy optymizm z satyrą i czarnym humorem. Cytuje klasykę kina. A przy tym tworzy galerię barwnych, dziwacznych, ale pobieżnie naszkicowanych postaci.

Zdecydowanie za dużo pomysłów jak na jeden film.

[i] Francja 2010, reż. Jean-Pierre Jeunet, wyk. Danny Boon, Andre Dussolier, Yolande Moreau [/i]

Chyba nie istnieje dziś reżyser, który mógłby dorównać wyobraźni Jeana-Pierre’a Jeuneta. Jego pomysły inscenizacyjne nie mają sobie równych. W najnowszym filmie twórcy „Amelii” kamera wydaje się tak swobodna, jakby Jeunet realizował animację, a nie aktorską fabułę. Dopracowany jest każdy detal.

Słowem – robota filmowa wykonana z zegarmistrzowską precyzją, a przy tym imponująca barokowym stylem i epickim wręcz rozmachem. Niestety, cena za folgowanie własnej wyobraźni bywa wysoka. W tym przypadku ofiarą padła fabularna intryga. Poszczególne epizody przyćmiły całość. „Bazyla” można podziwiać, ale nie sposób się nim przejąć. Brakuje emocji.

Reklama
Film
Trudne wyzwania imigranckich dzieci z wiedeńskiej podstawówki
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Film
Jak Vera Brandes zorganizowała słynny solowy koncert Keitha Jarretta w Kolonii?
Patronat Rzeczpospolitej
19. BNP Paribas Dwa Brzegi: Złota Palma z Cannes na otwarcie, Marcin Dorociński bohaterem retrospektywy
Film
Zmarł Michael Madsen, znany aktor filmów Quentina Tarantino
Film
Dinozaury, Superman i „Vinci 2" Machulskiego. Co czeka na nas w kinach latam?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama