Akira Kurosawa (1910 – 1998) był najbardziej znanym w świecie japońskim reżyserem, artystą bezkonfliktowo łączącym tradycje azjatyckie z zachodnimi. Wzbudzało to podziw, ale także powodowało niechęć i ataki. Ale nikt nie negował malarskiego wyrafinowania i epickiego rozmachu jego dzieł czy mistrzowskiego posługiwania się montażem. Pierwsze filmy realizował pod wyraźnym wpływem włoskiego neorealizmu i kina amerykańskiego, podejmując aktualne społeczne tematy w sposób propagandowo uproszczony.
Przełomem stał się nagrodzony Oskarem „Rashomon” (1950) – rozważania o względności prawdy. Potem kręcił, inspirowane westernami, obrazy samurajskie, które zapewniły mu światową sławę, ale sam cenił najbardziej ekranizacje literackiej klasyki. Wśród nich „Tron we krwi” (1956), zrealizowany na wątkach szekspirowskiego „Makbeta”. Zmienił w nim tekst, rysunek postaci, argumentację, wymowę niektórych epizodów, a nawet zakończenie, nie mówiąc o układzie dramaturgicznym czy koncepcji plastyczno-inscenizacyjnej.
Całość przeniósł do średniowiecznej Japonii, pozostając przy tym zadziwiająco wierny głównej myśli Szekspira i klimatowi jego krwawej tragedii. Powstał, pozbawiony cienia optymizmu, okrutny film o władzy zrodzonej ze zbrodni i bezprawia. – Wielkim problemem – mówił Kurosawa – było przystosowanie „Makbeta” do japońskiego sposobu myślenia. Sama historia jest zrozumiała, lecz Japończycy zupełnie inaczej podchodzą do duchów i czarów. Zdecydowałem się na technikę teatru no, bowiem tam styl i opowiadanie stanowią jedność.
Dzięki specyficznemu stylowi gry bohaterowie sprawiają wrażenie dzikich zwierząt gryzących się wzajemnie. Choć dużo tu efektów brutalnych, są one bardzo przemyślane pod kątem kompozycji plastycznej. Całość odznacza się niezwykłą troską o piękne, wyszukane komponowanie kadru i oryginalne efekty dźwiękowe.
[ramka]Informacje na temat kolekcji i oferta subskrypcji: