„Dawno, dawno temu była sobie w kalifornijskim mieście Burbank wytwórnia, która zamieniała tradycyjne baśnie w filmowe złoto”. Tak zaczyna się w „Los Angeles Times” artykuł o produkcji „Zaplątanych” — pięćdziesiątego obrazu w historii studia. Początek jak z bajki, ale koniec tekstu nie ma nic wspólnego z happy endem. Przynajmniej dla miłośników klasycznych filmów Disneya.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,572122.html]Zobacz galerię fotosów z filmu[/link][/wyimek]
John Lasseter, kierujący działem animacji, mówi „Los Angeles Times” o swoich planach. Nie ma w nich miejsca na opowieści o królewnach i rycerzach w rolach głównych. „Zaplątani” są ostatnią tego typu produkcją w dającej się przewidzieć przyszłości.
To epokowa zmiana. Nie tylko dlatego, że pierwszą pełnometrażową animacją wytwórni była „Królewna śnieżka i siedmiu krasnoludków” (1937), a kasowe sukcesy studia niemal zawsze wiązały się z postaciami księżniczek, m.in. Arielką z „Małej syrenki” (1989), Dżasminą z „Aladyna” (1992) i „Pocahontas” (1995).
Symbolem Śnieżki jest baśniowy zamek — znak rozpoznawczy disnejowskich parków rozrywki. A także część logo wytwórni. Królewny napędzały zwykle sprzedaż gadżetów, ubrań ze swoją podobizną, zeszytów, plecaków. Stanowiły inspirację dla musicali na Broadwayu.