Według pierwszych informacji płynących ze środowisk rządowych kina miały ruszyć „po majówce". I ruszą. Tyle że prawie cztery tygodnie później. Dystrybutorzy, zwiedzeni „pomajówkowym" terminem zdążyli już przygotować repertuar na cały miesiąc. Starannie rozpisali premiery tak, by mocne tytuły, czasem i od roku czekające na premierę, rozłożyć równomiernie.
W zapowiedziach poluzowywania restrykcji znalazło się określenie „instytucje kultury". I niektóre z nich, jak muzea i galerie sztuki, zostały otwarte. W tym samym czasie zwiększono dopuszczalną liczbę osób na mszach w kościołach, choć wiadomo, że tam właśnie było wiele ognisk zakażeń. W kinach, gdzie trzeba było przebywać w maseczkach, gdzie się nie rozmawia i nie je (bufety i bary pozostawały nieczynne), nie odnotowywano ich. A jednak placówki X muzy otwarte zostaną jako ostatnie. Polski Instytut Sztuki Filmowej (PISF) starał się o nieco wcześniejsze uruchomienie kin. Jednak nie ma w tej sprawie zgody rządu i – jak przyznaje dyrektor Instytutu Radosław Śmigulski – wszyscy już się z tą decyzją pogodzili.