Krzyk 4: horror Wesa Cravena

Na ekrany wszedł „Krzyk 4" Wesa Cravena. Bardziej przerażające od patroszenia ofiar nożem są w filmie egoizm i parcie do sławy dzieciaków z pokolenia Facebooka

Publikacja: 17.04.2011 01:01

Krzyk 4: horror Wesa Cravena

Foto: materiały prasowe

Jakich reguł trzeba przestrzegać, by przetrwać w filmie grozy do końca? Po pierwsze, nigdy nie mów „zaraz wracam", gdy wychodzisz z pokoju. Po drugie, nie pij alkoholu, nie uprawiaj seksu i nie pal marihuany. Po trzecie, nie schodź do piwnicy. Po czwarte, nie uciekaj przed mordercą na poddasze — tam na pewno cię dopadnie.

Przez lata, jeśli bohaterowie horrorów przestrzegali tych zasad, mogli bez stresu doczekać szczęśliwego zakończenia. No, może z wyjątkiem blondynek z wydatnym biustem. Te, niezależnie od starań, zawsze służyły wszelkiej maści psychopatom za krwistą przystawkę.

Z tego kanonu zakpił w latach 90. Wes Craven do spółki ze scenarzystą Kevinem Williamsonem. Ich „Krzyk" (1996) straszył, ale przede wszystkim był inteligentną grą z tradycją filmową. Craven pokazał nastolatki wychowane na horrorach z lat 70. i 80. ubiegłego wieku, w pełni świadome konwencji straszenia. Jednak popkulturowa wiedza nie zawsze chroniła je przed śmiercią w męczarniach. Przyjemność z oglądania „Krzyku" i jego kontynuacji (1997-2000) polegała m.in. na zgadywaniu kogo w tej erudycyjnej zabawie Craven oszczędzi.

Bohaterowie czwartej części cyklu podkreślają, że nowa dekada to nowe zasady. Tyle, że tym razem naczelną regułą jest ich brak. Kiedyś nietykalne były dziewice, dziś taki status mają geje — tłumaczy kolegom fan horrorów. W następnej scenie przekona się na własnej skórze, że jest w błędzie.

Czy za unicestwienie norm odpowiada zamaskowany kiler — miłośnik współczesnych dreszczowców, gdzie ważniejsze od dramaturgicznych reguł spektaklu jest epatowanie okrucieństwem na granicy pornografii? Nie tylko. Craven i Williamson z właściwą sobie ironią wskazują pośrednich winowajców masakry w filmowym miasteczku Woodsboro. To nowe media.

Jill, jedna z nastoletnich bohaterek „Krzyku 4", mówi z rozbrajającą szczerością: „Nie potrzebuję przyjaciół, chcę mieć fanów". Na tym właśnie polega fenomen nowych portali. Najważniejsze jest kolekcjonowanie znajomych, a nie pielęgnowanie relacji społecznych.

Dlatego dzieciaki z „Krzyku 4" namiętnie blogują, nadają do Internetu relacje z miejsca zdarzeń, „ćwierkają" na Twitterze lub wrzucają posty na Facebooku.

Są sympatyczne, ale mają poważny feler. Koncentrują się niemal wyłącznie na sobie. Marzą o pięciu minutach sławy, skupieniu uwagi mediów. A co lepiej może ją przyciągnąć niż złamanie wszelkich zasad? Na przykład internetowa transmisja na żywo z bestialskich morderstw? Zabójca z „Krzyku 4" działa jak filmowy zapaleniec amator, któremu sieciowe media umożliwiają zostanie celebrytą.

Wes Craven po raz kolejny udowodnił, że horror może być aktualnym komentarzem na temat zmian kulturowych czy społecznych. Karierę zaczynał w latach 70. od „Ostatniego domu po lewej". Jest z pokolenia reżyserów, którzy przyczynili się rozwoju najkrwawszej odmiany kina grozy. Z jednej strony dostarczał „zakazanej" rozrywki w postaci wypruwanych flaków i ćwiartowanych ciał. Z drugiej, obnażał w filmach egoistyczną mentalność rosnącej w siłę klasy średniej. Atakował konsumpcyjny styl życia.

Większość następców Cravena zwiększała zwykle ilość pokazywanych na ekranie tortur. Fala tego typu obrazów zalała kina zwłaszcza w ostatnich latach — po niespodziewanym sukcesie „Piły" (2004).

Teraz Craven wrócił. Może wróci także era horroru, gdy ważniejsze od dylematu, którą stopę sobie uciąć, było pytanie o kondycję człowieka?

I najważniejsze — czy nastoletni widzowie odnajdą w „Krzyku 4" groteskowy obraz samych siebie?

Jakich reguł trzeba przestrzegać, by przetrwać w filmie grozy do końca? Po pierwsze, nigdy nie mów „zaraz wracam", gdy wychodzisz z pokoju. Po drugie, nie pij alkoholu, nie uprawiaj seksu i nie pal marihuany. Po trzecie, nie schodź do piwnicy. Po czwarte, nie uciekaj przed mordercą na poddasze — tam na pewno cię dopadnie.

Przez lata, jeśli bohaterowie horrorów przestrzegali tych zasad, mogli bez stresu doczekać szczęśliwego zakończenia. No, może z wyjątkiem blondynek z wydatnym biustem. Te, niezależnie od starań, zawsze służyły wszelkiej maści psychopatom za krwistą przystawkę.

Pozostało 82% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu