Dzień Polskiej Animacji w Barbican Centre

W Barbican Centre w Londynie z okazji prezydencji w UE zorganizowano dziś przegląd polskich filmów animowanych - pisze Monika Kuc

Aktualizacja: 14.07.2011 21:02 Publikacja: 14.07.2011 12:00

„Refreny” real. Wiola Sowa

„Refreny” real. Wiola Sowa

Foto: materiały prasowe

Odbywa się pod hasłem „Polska szkoła animacji, jej satelici i kontynuatorzy” i obejmuje ponad 60 realizacji: od drugiej połowy lat 50. - do współczesności. Od przełomowych filmów klasyków gatunku - Jana Lenicy i Waleriana Borowczyka, eksperymentujących z formą na granicy absurdu i abstrakcji („Dom”, „Szkoła”, „Labirynt”), do filmów Tomasza Bagińskiego, czy Izabeli Plucińskiej, laureatki Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinale 2005.

- Na świecie upowszechnił się termin „polska szkoła animacji” na wzór „polskiej szkoły plakatu” - mówi Bogusław Żmudziński, dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Etiuda&Anima, który z krakowskim Stowarzyszeniem Rotunda organizuje Dzień Polskiej Animacji w Londynie. - Korzenie obu zjawisk są wspólne, bo na początku animacje i plakat tworzyli ci sami twórcy, zwykle graficy. Można się jednak spierać, czy jeden termin dla bardzo różnych zjawisk w polskiej animacji jest w pełni uzasadniony.

Częściej używany jest za granicą, niż w kraju, na pewno nie bez wpływu narodzin „szkół narodowych” w innych krajach w latach 50. i 60.

„Szkoła polskiej animacji” zawsze silnie kojarzyła się z „ożywioną plastyką”, pełną autorskich eksperymentów. Nawet wówczas, gdy odwoływała się do literatury. Piotr Dumała, adaptując prozę Dostojewskiego czy Kafki, obywał się bez słów.

W Oscarowym „Tangu” Zbigniewa Rybczyńskiego repetycje scen absurdalnej rzeczywistości wspierała muzyka Janusza Hajduna. Do wielu innych filmów muzykę komponowali najwybitniejsi: Krzysztof Penderecki , Krzysztof Komeda, Zygmunt Konieczny, Tomasz Stańko.

Twórcy polskiej animacji, to indywidualności. Wystarczy spojrzeć na nazwiska: Witold Giersz, Daniel Szczechura, Ryszard Czekała, Julian Antonisz, Jerzy Kucia, Zbigniew Rybczyński, Jerzy Kalina, Piotr Dumała, Marek Skrobecki, Mariusz Wilczyński.

Wolność artystycznej wyobraźni nieraz idzie u nas w parze z ukrytymi podtekstami społeczno politycznymi, sarkastycznym humorem, poczuciem absurdu lub smutku.

W Warszawie, Łodzi, Krakowie, Katowicach i w Poznaniu klasycy wychowali utalentowanych uczniów, którzy nie powielają ich wiernie. Eksperymentują samodzielnie, znacznie bardziej otwierając się na nowe technologie.

Kolejnymi etapami Dnia Polskiej Animacji będzie Pekin, Kijów, Berlin i Tokio.

 

 

Odbywa się pod hasłem „Polska szkoła animacji, jej satelici i kontynuatorzy” i obejmuje ponad 60 realizacji: od drugiej połowy lat 50. - do współczesności. Od przełomowych filmów klasyków gatunku - Jana Lenicy i Waleriana Borowczyka, eksperymentujących z formą na granicy absurdu i abstrakcji („Dom”, „Szkoła”, „Labirynt”), do filmów Tomasza Bagińskiego, czy Izabeli Plucińskiej, laureatki Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinale 2005.

- Na świecie upowszechnił się termin „polska szkoła animacji” na wzór „polskiej szkoły plakatu” - mówi Bogusław Żmudziński, dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Etiuda&Anima, który z krakowskim Stowarzyszeniem Rotunda organizuje Dzień Polskiej Animacji w Londynie. - Korzenie obu zjawisk są wspólne, bo na początku animacje i plakat tworzyli ci sami twórcy, zwykle graficy. Można się jednak spierać, czy jeden termin dla bardzo różnych zjawisk w polskiej animacji jest w pełni uzasadniony.

Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta