Hetherington to ceniony fotograf – laureat nagrody World Press Photo – i korespondent wojenny. Zginął w tym roku zastrzelony w Libii podczas rebelii przeciw reżimowi pułkownika Kaddafiego. Junger zdobył uznanie dzięki książce „Gniew oceanu", w której opisał tragiczny rejs rybackiego kutra „Andrea Gail" zatopionego przez sztorm na początku lat 90.
Obaj spędzili 15 miesięcy w dolinie Korengal w południowo-wschodnim Afganistanie, gdzie do końca 2009 roku stacjonowały amerykańskie dywizje. Obszar o wielkości 27 kilometrów kwadratowych zyskał ponurą sławę jako dolina śmierci. Tu bowiem w trakcie walk z talibami spadło 70 procent wszystkich bomb zrzuconych na Afganistan. Zginęło również 50 marines. Jednym z nich był Juan „Doc" Restrepo.
Jednak film nie jest tylko opowieścią o nim, ale głównie o poświęceniu jego kolegów. Aby pomścić śmierć „Doca", a jednocześnie pokazać talibom, że nie dadzą się zastraszyć, ruszyli z ofensywą w głąb doliny, gdzie na cześć Restrepo założyli posterunek. – Weszliśmy na zbocze z łopatami i kilofami – opowiadają marines. – Całą noc kopaliśmy mały schron w kształcie półkola. Tamtego dnia było pięć – siedem ostrzałów. Baza stanowiła dla Amerykanów znak triumfu nad wrogiem.
W filmie Hetheringtona i Jungera jest ona także dyskretną metaforą afgańskiej wojny. Lepianka przykryta workami z piaskiem stojąca na jałowej, otoczonej stromymi zboczami ziemi. Tak wyglądał symbol zwycięstwa. Posterunek Restrepo nie zmienił układu sił w dolinie. Amerykanie opuścili go, gdy dwa lata temu wycofali się z Korengal.
Ten dokument wykracza poza ramy szorstkiego reportażu odzierającego zbrojne starcia z patosu i efektownej otoczki, która zwykle towarzyszy im w kinie fabularnym. Hetheringtonowi i Jungerowi udało się nadać filmowi wymiar przypowieści o naturze wojny i jej niszczącym wpływie na psychikę.