Kolumbijczyk Gabriel Garcia Marquez w 1982 r. dostał literackiego Nobla za – jak brzmiało uzasadnienie: „powieści i opowiadania, w których fantazja i realizm łączą się w złożony świat poezji odzwierciedlającej życie i konflikty całego kontynentu". Powszechnie uważany jest za współtwórcę – typowego dla literatury latynoskiej – stylu nazwanego przez krytykę „realizmem magicznym".
Cechuje go zacieranie granic między realnością a wyobrażeniem oraz bogactwo symboliki. Za źródła inspiracji uważa się indiańskie wierzenia tubylców i murzyńskich niewolników przywiezionych z Afryki, które koegzystują z panującą religią chrześcijańską. Marquezowi, nieukrywającemu zaangażowania politycznego i lewackich poglądów (od lat chełpi się przyjaźnią z Fidelem Castro), udawało się z powodzeniem połączyć ów symbolizm z w pełni realistycznymi obrazami przemocy politycznej, nierównościami społecznymi i ruchami rewolucyjnymi.
Ta piorunująca mieszanka świetnie sprawdzająca się w lekturze okazała się jak dotąd, mimo licznych prób (patrz ramka), całkowicie nieprzekładalna na język filmu. Nadzieje związane z ekranizacją ostatniej jak dotąd powieści kolumbijskiego pisarza „Rzecz o mych smutnych dziwkach" również okazały się płonne. Choć w tej niewielkiej objętościowo powieści próżno szukać zarówno magii, jak i polityki. Ekranowa dosłowność i konieczność ostatecznych dopowiedzeń osłabiają emocje, zmniejszają szanse widza na interpretacyjne swobody.
Ucieczka przed prawdziwą miłością
To opowieść o człowieku, który przez całe swe długie życie uciekał przed prawdziwą miłością. W seksie, za który zawsze płacił, szukał wyłącznie satysfakcji fizjologicznych. I był z tym szczęśliwy i spełniony. Gdy skończył 44 lata, zdecydował się jednak na małżeństwo, ale myśl o konieczności dochowania wierności jednej tak go przeraziła, że uciekł sprzed ołtarza do swych kobiet z miejscowego burdelu. O prawdziwym uczuciu pomyślał i zaczął o nim intensywnie marzyć, gdy stał się starcem. Jednak zamiast godnie żegnać się z życiem (jak wymuszają obowiązujące powszechnie normy kulturowe), nagle zatęsknił za doznaniami, które dotąd – z własnego wyboru – były mu niedostępne.