Był moment, kiedy żałowałaś, że nie wybrałaś prawa?
Nigdy, ani przez chwilę. Ale muszę przyznać, że idąc na studia, kierowałam się intuicją i nie miałam pojęcia, z jakimi trudnościami wiąże się praca w tym zawodzie.
A co jest najtrudniejsze?
Najpierw muszę poszukać w sobie charakteru odgrywanej postaci, a potem tchnąć go w lalkę. Scenograf projektuje lalkę, pracownia plastyczna ją przygotowuje, a ja spotykam się z nią na końcu, gdy mam już za sobą wiele scen czytanych, tzw. stolikowych. Często czasu pomiędzy otrzymaniem lalki a premierą jest mało. Jeśli lalka jest dobrze wykonana, nie trzeba z nią walczyć, zdarzają się takie, które same się prowadzą. Na festiwalu na Bałkanach widziałam z kolei perfekcyjnie wyrzeźbione w drewnie formy, na których światło, w zależności od natężenia i kąta padania, rysowało różne emocje.
Częściej grasz w żywym planie czy za parawanem?
Najczęściej w żywym planie. To jest w ogóle tendencja XX w. – lalka jest prowadzona przez aktora na scenie. Jeśli lalka jest doskonale prowadzona, widz przestaje aktora widzieć. Jedynie jego twarz jest kontrapunktem, który dopowiada uczucia.