Reklama

Sekrety Nowego Jorku

Piękna kobieta i detektyw wplątany w aferę korupcyjną nie ratują „Władzy" - pisze Barbara Hollender

Publikacja: 15.03.2013 08:23

„Władza" to przykład, że w kinie można mieć wszystkie atuty i utkać z nich dzieło mało przekonujące. Zwłaszcza gdy  brakuje interesującego, precyzyjnego scenariusza.

Reklama
Reklama

Zobacz galerię zdjęć

Film Allena Hughesa jest opowieścią w stylu kina noir. Policjant Billy Taggard przed siedmioma laty, w czasie akcji, zabił człowieka. Został uniewinniony, ale stracił robotę. W Brooklynie otworzył agencję detektywistyczną, jednak nie wiedzie mu się dobrze. Sowicie opłacone zlecenie od burmistrza Nowego Jorku wydaje się ratunkiem.

Taggard ma śledzić żonę, którą polityk podejrzewa o zdradę, a przed nadchodzącymi wyborami chce uniknąć skandalu. Jednak okazuje się, że nie chodzi tu o niewierność małżeńską. Detektyw ma odegrać niepoślednią rolę w skomplikowanej sprawie korupcyjnej. Naprzeciwko siebie stają więc dwaj mężczyźni, którzy mają ze sobą dawne porachunki: kiedyś to właśnie burmistrz Hostetler przyczynił się do upadku policjanta.

Niby wszystko się w tym filmie zgadza. Kino polityczne znów stało się modne, a najciekawsi amerykańscy artyści śledzą afery na szczytach władzy. Hughes to  sprawny rzemieślnik, który razem z bratem bliźniakiem Albertem zrealizował kilka hitów. Ich opowieść o wykolejonym, czarnoskórym nastolatku „Zagrożenie dla społeczeństwa" 20 lat temu była świetnie przyjęta na festiwalu w Cannes, niezłe recenzje zebrały: toczący się w wiktoriańskim Londynie thriller „Z piekła rodem" czy postapokaliptyczna wizja „Księga ocalenia".

Reklama
Reklama

W samodzielnie zrealizowanej przez Allena Hughesa „Władzy" zagrały wielkie gwiazdy. Jako burmistrz Nowego Jorku i detektyw wystąpili Russell Crowe i Mark Wahlberg, partneruje im piękna Catherine Zeta-Jones. Świetne są we „Władzy" zdjęcia Bena Seresina, który Nowy Jork pokazuje jako fascynującą, pełną gwaru, ruchu i świeżości metropolię, a jednocześnie miasto kryjące niejedną mroczną tajemnicę.

Film Hughesa pozostawia jednak niedosyt. Zrobiony jest na wzór kina politycznego z lat 70. Niestety, wykorzystuje znane schematy zwrotów akcji, jest przewidywalny, nie niesie nowego spojrzenia na współczesność. Scenariusz sypie się i nawet Mark Wahlberg nie bardzo ma co grać, snując się po ekranie z aparatem fotograficznym i głupawą miną. Drętwe dialogi budzą chwilami odruch zniecierpliwienia. Atrakcyjne opakowanie kryje miałkość.

Czy można się na tym filmie rozerwać? Można. Ale „Wszystkich ludzi prezydenta" czy współczesne obrazy polityczne George'a Clooneya pamięta się długo. O „Władzy" zapomina się zaraz po wyjściu z kina.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama