"Elegia" w niedzielę 40 minut po północy w TVP Kultura. Przypominamy recenzję Jacka Marczyńskiego z 6 września 2009 r.
Hiszpańska reżyserka Isabel Coixet i scenarzysta Nicholas Meyer inspirowali się powieścią Philipa Rotha „Konające zwierzę”. Na ekranie drapieżny tytuł zmienił się w nostalgiczną „Elegię” i to najlepiej świadczy o tym, co z książką zrobili twórcy filmu.
62-letni wykładowca akademicki David Kepesh jest zwolennikiem wolnej miłości. Przez jego życie przewinęły się dziesiątki kobiet, z żadną programowo nie wiązał się na dłużej. I oto na zajęciach Kepesha pojawia się atrakcyjna studentka Consuela. Ma być kolejną zdobyczą, lecz ceniącego wolność samca w końcu dopadło wszechogarniające, zaborcze uczucie.
„Konające zwierzę” nie jest jednak książką o miłości, choć wątek erotyczny został mocno wyeksponowany. To powieść o obumieraniu. Bohater Rotha stara się wykreślić starość ze słownika znanych mu pojęć, ale ona pojawi się nieuchronnie.
W „Elegii” starość jest wszakże efektowna. Ben Kingsley, prezentujący posiwiały nagi tors w pięknie fotografowanych scenach erotycznych, jest nadal atrakcyjnym mężczyzną. Aktor umiejętnie eksponuje też intelektualne atuty swego bohatera. Potrafimy wybaczyć mu nawet arogancję i niechęć do syna czy chorobliwy lęk przed wiązaniem się z kimś na dłużej.