Płynąc po nagrody

Wyprzedane bilety, owacje publiczności i doskonałe recenzje towarzyszyły światowej premierze filmu „Płynące wieżowce“ Tomasza Wasilewskiego na Tribeca Film Festival w Nowym Jorku. Pierwszy polski film poruszający temat gejowskiej miłości został uznany przez amerykańskich krytyków za jeden z najlepszych, jakie pokazano na tegorocznym festiwalu.

Publikacja: 12.05.2013 19:00

Płynąc po nagrody

Foto: Alter Ego Pictures

Red

Tribeca Film Festival został powołany do życia 11 lat temu przez Roberta De Niro i jego przyjaciół. Od tego czasu wyświetlono na nim więcej niż 1400 filmów z ponad 80 krajów świata. Wygenerował 740 mln dolarów zysku dzięki 4 mln widzów. „Płynące wieżowce" prezentowane były w sekcji przeglądowej (viewpoints), która eksponuje najbardziej przełomowe i progresywne filmy z całego świata. Zakwalifikowało się do niej 14 filmów fabularnych i 8 dokumentów. Łączącym je tematem były, zgodnie z założeniem, historie opowiadane z męskiego i kobiecego punktu widzenia. Nasz kandydat poradził sobie doskonale, spełniając oba te kryteria. Był nie tylko jedynym polskim, ale i środkowoeuropejskim filmem.

Ten czwarty w łazience

„Płynące wieżowce" to liryczna opowieść o miłości, zdradzie, dojrzewaniu i tolerancji, a raczej jej braku. Główny bohater Kuba (Mateusz Banasiuk) jest świetnie zapowiadającym się pływakiem. Mieszka z matką (Katarzyna Herman) i Sylwią (Marta Nieradkiewicz), z którą od dwóch lat tworzy stały związek. W ich naznaczony problemami dnia codziennego świat, toczący się wokół treningów Kuby i sprzeczek kobiet o łazienkę, niespodziewanie wkracza Michał (Bartosz Gelner). Między chłopakami zaczyna rodzić się uczucie, które jest początkiem prywatnego dramatu wszystkich bohaterów: borykającego się ze swoimi emocjami i zobowiązaniami Kuby, odtrącanej Marty, matki, która traci grunt pod nogami.

Prestiżowy portal filmowy Indiewire. com zamieścił noty dziennikarzy akredytowanych przy festiwalu. Każdy wyznaczył pięciu zwycięzców w kilku kategoriach. Polski obraz otworzył zestawienie i (razem z „Hide your smilling faces" Daniela Patricka Carbone'a) został uznany za najlepszą fabułę. Pierwsze miejsce przyznało mu czterech krytyków. Oceny te rozwijają recenzje w amerykańskiej prasie: „To jeden z najlepszych filmów na tegorocznym festiwalu" – czytamy na Newyorkcool.com. Podobnie stwierdza Latinospost.com i określa go dodatkowo „jednym z najbardziej poruszających, cierpkich i przyciągających". Uznany krytyk filmowy i wykładowca uniwersytecki Brandon Judell w portalu CultureCatch.com notuje: „W tym kunsztownie zrobionym filmie zawarta jest płynąca z głębi serca kronika romansu dwóch mężczyzn toczącego się we wciąż homofobicznej Polsce (...). Dzięki reżyserskiemu opanowaniu między mężczyznami na ekranie eksplodują stopniowo narastające prawdziwa miłość i pożądanie – pokazane z wprawą zaskakującą jak na tak młodego filmowca (...). Czyste intymne kino".

Na planie filmu „Płynące wieżowce"

Przełamać tabu

Także reżyser przyznaje, że film określany był mianem „must see" festiwalu: – Podczas seansów cały czas mieliśmy świadomość, że pokazujemy ważny film. „Najgorsza" amerykańska recenzja miała cztery gwiazdki. Wasilewski opowiada, że w Nowym Jorku po raz pierwszy mógł się przekonać, jak film działa na widzów: – Na sali czuć było ogromne zaangażowanie. Obserwowałem, w jaki sposób ludzie reagują na dane sceny, czy się nie wiercą... Ich uwaga cały czas była skoncentrowana na filmie i na bohaterach. Wiem, że zakończenie nimi wstrząsnęło. Taki był mój zamiar. Również sceny erotyczne wywarły na nich duże wrażenie.

Dlaczego Wasilewski skłonił się ku takiej tematyce? – Polskie kino nie miało wcześniej głównego bohatera homoseksualisty czy biseksualisty. Nawet jeśli takie wątki się pojawiały, często były przedstawione prześmiewczo, komicznie, stereotypowo. Oczywiście, jest w tym też jakaś próżność – chciałem zrobić coś po raz pierwszy. Ale przede wszystkim chodziło o to, by poruszyć pewien temat, który jest dyskryminowany – wyznaje reżyser. – Przełamywanie tabu i mówienie o czymś po raz pierwszy jest dla mnie czymś zupełnie innym niż robienie filmów, które z założenia mają walczyć o prawa społeczne. Robię filmy, bo chcę opowiadać historie o ludziach na tyle prawdziwie, na ile to możliwe. A to, jak film będzie odbierany i co spowoduje, to zupełnie inna historia.

Polskie realia, problem uniwersalny

To, co w Polsce budzi społeczną gorączkę, w zachodnich metropoliach chyba nikogo już nie dziwi. Tam filmy takie jak choćby „The Brokeback Mountain" (2005) czy wcześniejszy „Nie czas na łzy" (1999) przełamały społeczne tabu. „Nie chcemy więcej oglądać wyidealizowanych historii o gejach, które toczą się po prostu wokół bycia gejem. Ale poza miastami takimi jak Nowy Jork, Los Angeles czy Londyn rzeczy mają się inaczej" – zauważa Daniel Walber w portalu Film.com. I kontynuuje: „Floating Skyscrapers" przyjechał z Polski, głęboko katolickiego kraju, gdzie homofobia jest powszechna. Oczywiście, zaszedł już pewien postęp (...), ale tamtejsze kino dopiero zaczyna zajmować się tym tematem w poważny sposób i film Wasilewskiego ma w tym ważny udział. Wprawdzie jego akcja jest silnie osadzona w polskich realiach, jednak film stanowi także uniwersalną opowieść o uczuciach. Postrzegana jako taka mogłaby się zdarzyć w każdym innym miejscu i czasie".

Brutalnie, bez wdzięczenia

– Filmy o miłości nigdy się nie skończą, bo tym żyjemy i to chcemy w tysiącach odmian oglądać. Kiedy jednak widzimy dramat mężczyzny odchodzącego do mężczyzny, wszyscy zrywają się na równe nogi – stwierdza przebywająca w Nowym Jorku aktorka i reżyserka Małgorzata Potocka.

– To temat ciągle trudny, szczególnie u nas. Niby tutaj, w Ameryce, nikt się nie dziwi, otwarcie mówi się o związkach partnerskich, ale kiedy historia takiej miłości pokazana jest wprost, nie za parawanem, robi to duże wrażenie – tłumaczy. „Patrzenie na film wyłącznie jako na dzieło społeczno-polityczne byłoby dla niego krzywdą. Jest to zręcznie opowiedziana i brutalnie szczera, niemal eteryczna opowieść o nieszczęśliwych kochankach" – dodaje Walber.

Podobnie wypowiada się Hanna Kosińska-Hartowicz, dyrektor Festiwalu Filmów Polskich w Nowym Jorku: – „Płynące wieżowce" nie wdzięczą się do publiczności. Opowiadają o ważnym problemie, z którym prawdopodobnie identyfikuje się wiele osób. Historia ta jest ponad granicami. Film nawiązuje do dawnych szkół filmowych. Czuć tu oddech mistrzów takich jak Antonioni. Ma świetną narrację, aktorzy zostali bardzo dobrze poprowadzeni. Również dlatego trudno go nie docenić, nawet w Nowym Jorku – tłumaczy.

Szelest i zapach ciała

Laury zebrał także jego autor. Avella nazywa go „zdolnym scenarzystą i imponującym, skupionym na detalu reżyserem". Christopher Bourne porównuje z koreańskim twórcą Tsai Ming-Iangiem, Francisco Salazar natomiast zachwala jego zręczne przenoszenie widza w świat poszczególnych bohaterów. W rankingu Indiewire wśród reżyserów Wasilewskiemu przyznano drugie miejsce. – Nie boi się mówić prawdy. Za pomocą metafor i obrazów poetyckich opowiada uniwersalną historię. To jego charakter pisma – dopowiada Hartowicz.

Małgorzata Potocka zwraca uwagę na to, że film zadziwia klasą, dobrym smakiem i brawurą odważnych scen. Określa je jako wiarygodne, nasycone siłą, pasją, pięknie sfotografowane z dużym wyczuciem, bez pretensjonalności, tandety i wulgarności. Jak tłumaczy reżyser: – Seks jest tu tylko dodatkiem, spełnieniem, konsekwencją pewnego napięcia czy ucieczką. Nie chodzi o to, żeby bohaterzy się pokochali, ale żeby przez coś przeszli. Dlatego sceny musiały być surowe. Zależało mi na momentach najbardziej intymnych. Chciałem poczuć dotyk, szelest i zapach ciała. Żeby to oddać, aktorzy musieli przełamać pewną barierę. Kiedy zbliżenia pokazywane są w sposób emocjonalny, zupełnie inaczej odbieramy kontakt fizyczny z drugim człowiekiem. Widzowie potwierdzają, że one tak działają.

Ludzka prawda w kinie

– Takie sceny rzadko są improwizowane. Zazwyczaj są zaprojektowane jak scenografia – dodaje Katarzyna Herman, która w „Wieżowcach" zagrała rolę matki. – Jesteśmy w nich bezradni i samotni, dlatego reżyser musi umieć panować nad sytuacją i zapewnić aktorom poczucie bezpieczeństwa. W takich warunkach aktor może przekraczać granice, bo ma poczucie, że wzbogaca swój warsztat – wyjaśnia.

Ci, którzy już mieli szansę zobaczyć obraz, twierdzą, że podoba się im ludzki wymiar filmowych postaci. – Chcieliśmy, żeby z filmem można było utożsamiać się emocjonalnie bez względu na własną orientację seksualną, żeby ten film był o człowieku. Kuba odkrywa w sobie pociąg i miłość do mężczyzny, ale czuje tak samo jak ty i ja – tłumaczy reżyser. – Jest to dla nas potwierdzeniem, że robimy dobre kino. Nikt nam nie zarzuci, że wzięliśmy gorący temat po to, żeby napędzić publicity. Tak naprawdę było dokładnie odwrotnie. Chcieliśmy zrobić dobry, ludzki film – podsumowuje reżyser.

Debiutanci na fali

„Płynące wieżowce" jako jeden z nielicznych polskich filmów ma własnego agenta. Jest nim Films Boutique, który dotąd nie reprezentował polskiego obrazu. Sukces filmu jest tym bardziej warty odnotowania, że zapracowali na niego młodzi twórcy. To drugi po „W sypialni" film fabularny urodzonego w 1980 r. Wasilewskiego, absolwenta łódzkiej Filmówki i Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie. Autorem zdjęć jest operator Jakub Kijowski (rocznik 1979). Film jest producenckim debiutem Romana Jarosza i Izabeli Igel z Alter Ego Pictures. – W Polsce będzie zamieszanie. I dobrze. Idźcie do kina, bo ja w Polsce zabiorę przyjaciół i pójdę jeszcze raz – kończy Małgorzata Potocka. Po premierze nowojorskiej zaplanowano europejską i azjatycką. W Polsce film ma zostać pokazany jesienią.

Tribeca Film Festival został powołany do życia 11 lat temu przez Roberta De Niro i jego przyjaciół. Od tego czasu wyświetlono na nim więcej niż 1400 filmów z ponad 80 krajów świata. Wygenerował 740 mln dolarów zysku dzięki 4 mln widzów. „Płynące wieżowce" prezentowane były w sekcji przeglądowej (viewpoints), która eksponuje najbardziej przełomowe i progresywne filmy z całego świata. Zakwalifikowało się do niej 14 filmów fabularnych i 8 dokumentów. Łączącym je tematem były, zgodnie z założeniem, historie opowiadane z męskiego i kobiecego punktu widzenia. Nasz kandydat poradził sobie doskonale, spełniając oba te kryteria. Był nie tylko jedynym polskim, ale i środkowoeuropejskim filmem.

Pozostało 92% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów