Reżyser morduje ojca dwa razy

Na ekrany wchodzi „U niej w domu” Francoisa Ozona, a w Cannes dobrze przyjęto jego następny film „Młoda i piękna” - pisze Barbara Hollender z Cannes

Publikacja: 25.05.2013 10:35

„U niej w domu"

„U niej w domu"

Foto: kino świat

– Znajoma aktorka zaprosiła mnie do teatru – mówi „Rz" Francois Ozon. – Nie bardzo chciało mi się iść, ale zaintrygował mnie tytuł przedstawienia „Chłopiec z ostatniej ławki". Poszedłem i sztuka Juana Mayorgi zrobiła na mnie duże wrażenie. Od razu pomyślałem, że to świetny materiał, który pozwoli mi opowiedzieć o własnej pracy. O pisaniu, robieniu filmu. Tak powstało „U niej w domu".

Zobacz galerię zdjęć

Nauczyciel Germain czuje się wypalony i zniechęcony. Do czasu, gdy odkrywa wielki talent literacki u jednego z uczniów. Claude ma 16 lat. W swoich zapiskach opisuje dom kolegi. Zamożną, mieszczańską rodzinę, z którą się zaprzyjaźnia. Jest zafascynowany matką przyjaciela, spędza z nią coraz więcej czasu, niepokojąco się do niej zbliża. I wszystko to sprzedaje w swojej prozie, którą potem pokazuje nauczycielowi.

Między jawą a snem

Gra, jaką razem prowadzą, staje się niebezpieczna. Fikcja zaczyna mieszać się z rzeczywistością. „U niej w domu" staje się filmem o tworzeniu. Życiu na krawędzi jawy i snu. Kradzieży cudzych uczuć. A wreszcie o cenie za uprawianie sztuki. Ten temat Francoisa Ozona intryguje od dawna. Rzeczywistość i fikcja podobnie przenikały się w jego filmie „Basen", w którym Charlotte Rampling zagrała bojącą się starości pisarkę zafascynowaną młodą kobietą, stającą się bohaterką jej książki.

– Francois Truffaut mawiał zawsze, że woli kino od życia – mówi reżyser.

„U niej w domu" to dla Ozona film ważny. W pewien sposób rozlicza się w nim również ze swoją przeszłością.

– Moi rodzice byli nauczycielami – mówi. – Ale ja kiepsko się uczyłem, nienawidziłem szkoły. Ochoty do nauki nabrałem dopiero wtedy, gdy znalazłem się w uczelni filmowej. To była pasja. Wielkim mentorem stał się wtedy dla mnie Eric Rohmer. To on potrafił zachęcić mnie do pracy, do zajrzenia w głąb siebie, zadania sobie pytania, co mnie naprawdę interesuje. Ale myślę, że ja mu też byłem potrzebny. Na swój sposób przeglądał się we mnie jak w lustrze, „żywił się" mną. W „U niej w domu" chciałem pokazać, jak złożone są relacje między nauczycielem i uczniem. Uczeń może wpływać na nauczyciela tak samo, jako nauczyciel na ucznia. Podobnie jest z pisarzem i wydawcą czy aktorem i reżyserem. W procesie kreacji człowiek potrzebuje kogoś, z kim mógłby rozmawiać.

Ozon jest bardzo przystojny. Zawsze świetnie ubrany, w sportowym stylu, ale z fasonem. Rzadko mówi o sobie. Swoje lęki i uczucia obnaża w filmach. Od wczesnej młodości mierzy się z rodzinnym domem. Jako chłopak z artystyczną duszą, borykający się z własną innością, nigdy nie akceptował francuskiego mieszczaństwa. Miał nawet problem z pogodzeniem się z rodziną. Nastolatek zrealizował wtedy kilkuminutową etiudę, w której układał na kanapie swoich zamordowanych bliskich.

Młodość jest w filmie idealizowana. A to przecież trudny okres odnajdywania tożsamości – mówi Ozon

– Rodzice, którzy zgodzili się zagrać w tej wprawce, uważali, że lepiej, bym zabił ich w filmie niż w rzeczywistości – śmieje się dzisiaj Ozon ze swego młodzieńczego buntu.

Ale dziesięć lat później, w 1998 roku – już w fabularnym „Sitcomie" – znów zamorduje ojca. To będzie protest przeciwko patriarchalnej strukturze rodziny, jej nietolerancji i brudnym sekretom skrywanym skrzętnie przed oczami świata.

Rodzinne męki

Właściwie dopiero w „U niej w domu" 45-letni Ozon godzi się z rodziną, która w sytuacji zagrożenia konsoliduje się i staje się opoką.

– Widać się zestarzałem – śmieje się. – Ale też chciałem opowiedzieć tę historię z punktu widzenia chłopca. A stosunek do rodziny w ciągu życia ewoluuje. Dzieci marzą o bezpiecznym, spokojnym domu. Ja sam jako mały chłopiec śniłem, że mieszkam w rezydencji z ogródkiem, najlepiej pod miastem, moja mama jest nieziemsko piękna, a ojciec to bohater. Później człowiek zaczyna rozumieć, że rodzina, obok szkoły czy Kościoła, jest jedną z tych instytucji, które go najbardziej ograniczają. Ale gdy już dojrzeje, zahartuje się, nauczy niezależności – znów może docenić wartość rodzinnego domu. Może dlatego, że ma już więcej siły – tarczę broniącą go przed nietolerancją.

Ozon z tą nietolerancją spotkał się wielokrotnie. Nie mówi o tym nigdy otwarcie, ale daje do zrozumienia, że sporo przecierpiał, zanim rodzice zaakceptowali jego homoseksualizm. A on chciał czuć się ze sobą dobrze. W filmach opowiadał o różnych uczuciach i namiętnościach, zaś jego guru stał się Rainer Maria Fassbinder. To właśnie ekranizacja jego dramatu o 50-letnim biznesmenie zakochującym się w młodym chłopcu („Krople wody na rozpalonych kamieniach", 2000) przyniosła Ozonowi międzynarodowy rozgłos.

Wątki gejowskiej miłości będą przewijały się przez całą jego twórczość. W najpiękniejszym filmie „Czas, który pozostał" (2005) nie będzie już w nich niczego sensacyjnego. To wzruszająca opowieść o młodym mężczyźnie, który dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chory na raka. Załatwia więc swoje sprawy, żegna się ze światem. Rozstaje się z przyjacielem, chcąc oszczędzić mu potem większego bólu. I tylko jednej osobie powie o zbliżającej się śmierci – granej przez Jeanne Moreau babce, starej kobiecie, która też zbliża się do swego kresu.

Francois Ozon potrafi subtelnie obserwować ludzkie relacje. Jego film „Pod piaskiem" o kobiecie, która nie może dać sobie rady po zniknięciu męża, zachwycił podobno samego Ingmara Bergmana.

Rozstania to zresztą jeszcze jeden temat, który Ozona frapuje. Bardzo ciekawym jego obrazem jest „5 razy 2" – opowiedziana w pięciu epizodach historia pewnego małżeństwa. Pierwsza część to rozwód orzeczony w sądzie. Kolejne cofają się pokazując rysy, jakie od początku temu związkowi towarzyszyły.

Francois Ozon jest dzisiaj niewątpliwie jednym z najciekawszych twórców francuskiego kina. Artystą, który broni się przed zaszufladkowaniem. Może dlatego od czasu do czasu realizuje komedię lub wręcz farsę. Francuską publiczność podbił jego film „8 kobiet" – skrzyżowanie kryminału w stylu Agathy Christie, farsy i musicalu. Po mrocznych dramatach psychologicznych reżyser zwrócił się ku rozrywce.

– Myślałem o własnej przyjemności – mówi ze śmiechem. – O tym, by złożyć hołd kinu lat 50., które bardzo lubię. Twórcom w stylu Alfreda Hitchcocka czy Vincente Minellego. Chciałem też pomieszać różne gatunki filmowe, zabawić się kinem.

Bawił się też Ozon kinem w komedii „Żona doskonała" czy „Rickym", gdzie w skromnej rodzinie urodziło się dziecko ze skrzydełkami.

Gwiazdy na planie

Francuz ma świetną rękę do aktorów. Rzadko się zdarza, by w jednym filmie wystąpiły wielkie divy francuskiego kina z Catherine Deneuve, Isabelle Huppert, Danielle Darrieux i Fanny Ardant na czele. A tak było w „8 kobietach".

– Pracując z gwiazdami trzeba pamiętać, że one wnoszą na plan nie tylko swój talent, ale również przyzwyczajenia i wizerunek – mówi reżyser. – Z tym image trzeba się zmierzyć, bo inaczej publiczność nie zobaczy na ekranie bohaterki filmu, tylko Catherine Deneuve.

Mało kto pamięta, że to on ożywił karierę zapomnianej Charlotte Rampling w „Pod piaskiem" (potem aktorka stworzyła też wspaniałą kreację w jego „Basenie"), do „Angel" zaangażował znanego wówczas tylko z telewizji Michaela Fassbendera, a w „Zbrodniczych kochankach" odkrył talent Jeremie Reniera.

W „U niej w domu" zaś zmierzył się z wizerunkiem Fabricio Luchiniego. Wykonawca znany z wielkich ról w klasycznym repertuarze zagrał nauczyciela, który siedząc w kinie, zajada popcorn. W rolach młodych chłopaków wystąpili Ernst Umhauer i Bastien Ughetto i warto te nazwiska zapamiętać.

– Praca z nimi była tak satysfakcjonująca, że postanowiłem znów zrobić film o młodości – mówi Ozon.

Bohaterką walczącego właśnie o canneńską Złotą Palmę obrazu „Piękna i młoda" jest 17-letnia dziewczyna z zamożnego domu, która zostaje prostytutką. Cztery pory roku, cztery piosenki, cztery spojrzenia na życie nastolatki.

– Młodość jest w kinie idealizowana – mówi Francois Ozon w Cannes. – A to trudny okres budzenia się seksualności i odnajdywania tożsamości. Przeżyłem to boleśnie i wcale za nim nie tęsknię. W czasie kręcenia tego filmu zrozumiałem, że choć od czasu mojej młodości świat się zmienił, emocje pozostały te same.

Ten Ozon obolały, szukający sposobu na życie, szczery do bólu – Ozon z „Czasu, który pozostał", „U niej w domu" czy „Młodej i pięknej" jest znacznie ciekawszy niż facet, który tylko bawi się kinem.

– Znajoma aktorka zaprosiła mnie do teatru – mówi „Rz" Francois Ozon. – Nie bardzo chciało mi się iść, ale zaintrygował mnie tytuł przedstawienia „Chłopiec z ostatniej ławki". Poszedłem i sztuka Juana Mayorgi zrobiła na mnie duże wrażenie. Od razu pomyślałem, że to świetny materiał, który pozwoli mi opowiedzieć o własnej pracy. O pisaniu, robieniu filmu. Tak powstało „U niej w domu".

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 95% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów