– Znajoma aktorka zaprosiła mnie do teatru – mówi „Rz" Francois Ozon. – Nie bardzo chciało mi się iść, ale zaintrygował mnie tytuł przedstawienia „Chłopiec z ostatniej ławki". Poszedłem i sztuka Juana Mayorgi zrobiła na mnie duże wrażenie. Od razu pomyślałem, że to świetny materiał, który pozwoli mi opowiedzieć o własnej pracy. O pisaniu, robieniu filmu. Tak powstało „U niej w domu".
Nauczyciel Germain czuje się wypalony i zniechęcony. Do czasu, gdy odkrywa wielki talent literacki u jednego z uczniów. Claude ma 16 lat. W swoich zapiskach opisuje dom kolegi. Zamożną, mieszczańską rodzinę, z którą się zaprzyjaźnia. Jest zafascynowany matką przyjaciela, spędza z nią coraz więcej czasu, niepokojąco się do niej zbliża. I wszystko to sprzedaje w swojej prozie, którą potem pokazuje nauczycielowi.
Między jawą a snem
Gra, jaką razem prowadzą, staje się niebezpieczna. Fikcja zaczyna mieszać się z rzeczywistością. „U niej w domu" staje się filmem o tworzeniu. Życiu na krawędzi jawy i snu. Kradzieży cudzych uczuć. A wreszcie o cenie za uprawianie sztuki. Ten temat Francoisa Ozona intryguje od dawna. Rzeczywistość i fikcja podobnie przenikały się w jego filmie „Basen", w którym Charlotte Rampling zagrała bojącą się starości pisarkę zafascynowaną młodą kobietą, stającą się bohaterką jej książki.
– Francois Truffaut mawiał zawsze, że woli kino od życia – mówi reżyser.