Ta filmowa wersja poematu Adama Mickiewicza była jednym z największych przedsięwzięć polskiej kinematografii nie tylko okresu filmu niemego, ale w całych dziejach II Rzeczpospolitej.
Premiera „Pana Tadeusza" w 1928 r. uświetniła obchody 10-lecia odzyskania niepodległości, na pokazie były najwyższe władze, także Józef Piłsudski z córkami. Po filmie, który trwał trzy godziny, miał powiedzieć, żeby mu więcej głowy nie zawracali, ale Marszałek z romantycznych wieszczów cenił jedynie Słowackiego.
Z trzech ocalałych, niepełnych kopii (jedną odnaleziono dopiero w 2006 r.) Filmoteka Narodowa zrealizowała wersję maksymalnie zbliżoną do oryginału. Nie jest kompletna, trwa ok. 120 minut, ale oddaje zamysł i zdumiewa jakością obrazu cyfrowo przetworzonego w technologii 4K. „Pan Tadeusz" sprzed prawie 90 lat ukazał się właśnie na DVD.
Nad filmem pracowali najwybitniejsi twórcy Dwudziestolecia. Reżyserował odnoszący sukcesy w Ameryce Ryszard Ordyński. Scenariusz opracowali uznani pisarze: Ferdynand Goetel i Andrzej Strug, którzy przykroili też fragmenty poematu do napisów na ekranie. W tłumie aktorów znajdziemy ówczesne sławy teatru. Udziału nikt nie odmawiał, skoro epizodyczne role Stanisława Augusta Poniatowskiego i Napoleona zagrali tacy mistrzowie sceny jak Jerzy Leszczyński i Stefan Jaracz.
Dzisiejszemu widzowi niemy „Pan Tadeusz" bardziej będzie przypominać ruchomy komiks, opowiedziano w nim najważniejsze momenty akcji i naszkicowano główne postaci. Współczesna wartość polega jednak na czymś innym, by ją dostrzec, trzeba oderwać się od literackiego pierwowzoru.