Chłopiec nie może się zaaklimatyzować w nowym środowisku, w liście do matki pisze, że wszystko jest w porządku, tylko codziennie boli go brzuch. W nocy męczą go koszmary, w stresujących sytuacjach dreszcze. Wychowany w inteligenckiej rodzinie, nie akceptuje wpajanych obozowiczom zasad. Wyczuwają to koledzy, którzy wieczorami uciekają z obozu, by słuchać Radia Wolna Europa i wciągają go do swojej paczki.
Po drugiej stronie stoi atrakcyjna druhna przewodniczka. Kobieta stara się wpoić Tomkowi komunistyczne ideały. Teresa Marczewska otrzymała za tę rolę nagrodę na festiwalu filmowym w Gdańsku.
Ważne kreacje stworzyli również Marek Kondrat, Jerzy Bińczycki i Zdzisław Wardejn.
Nakręcone ponad trzydzieści lat temu "Dreszcze" nie straciły na wartości. Choć na pewno dzisiaj film ogląda się z większym dystansem - nie ma już ryzyka związanego z cenzurą. Pozostała poetyckość i malownicze kadry. Na premierze filmu po cyfrowej rekonstrukcji twórcy podkreślali, że pracując nad nową wersją, nie starali się, by film był nowoczesny, ale by był jak najbliższy temu, jaki chcieli nakręcić, by zachować klimat tamtych lat.
Po festiwalu w Gdańsku, gdzie zdobył Nagrodę Główną Jury, film pojechał na Berlinale. Tam został nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem i otrzymał FIPRESCI. Znalazł też niemieckiego dystrybutora. Dzięki temu, gdy po 13 grudnia 1981 r. trafił na półkę w Polsce, cały czas był pokazywany zagranicą.
- Może byłem zbyt arogancki, ale wezwany na rozmowę do ministerstwa zajmującego się kulturą nie zgodziłem się na żadne cięcia. Dzięki temu film przetrwał w wersji nienaruszonej – opowiadał Wojciech Marczewski.