Tadeusz Różewicz i jego brat Stanisław

Obaj, Tadeusz i Stanisław, twierdzili, że spokojni ludzie uważniej widzą świat – pisze Barbara Hollender.

Publikacja: 24.04.2014 19:14

Tadeusz Różewicz i jego brat Stanisław

Foto: materiały prasowe

Tadeusz Różewicz nie miał bliskich związków z kinem. Ale miał brata – zmarłego przed pięcioma laty Stanisława Różewicza, wspaniałego reżysera, niezwykłego człowieka. I od połowy lat 50. aż do początku 70. bywał scenarzystą filmów brata.

– Dobrze nam się razem pracowało, nasze światy były podobne – powiedział mi kiedyś Stanisław Różewicz. – Jesteśmy ludźmi o różnych charakterach, niekiedy mówimy różnymi głosami. Ale łączą nas wspólne przeżycia, podobne wartości, do których przywiązujemy wagę. Tadeusz nauczył mnie dyscypliny formalnej, wręcz zgrzebności formy, cenienia słowa. Dlatego metafora w filmie bywa dla mnie czymś podejrzanym. Wolę, gdy do rangi metafory urastają realne sytuacje.

Rodzinny dom

Było ich trzech. Najmłodszy, Stanisław, urodził się w 1924 roku, Tadeusz – rocznik 1921 i najstarszy Janusz. Zginął w czasie wojny zamordowany przez gestapo. Wychowali się w Radomsku.

– To było nieduże miasteczko, ale kwitło w nim dosyć życie kulturalne – opowiadał Stanisław Różewicz. – W jedynym kinie była też scena. Od czasu do czasu przyjeżdżał do Radomska teatr Juliusza Osterwy, spektakle przygotowywały też miejscowe środowiska: przedstawienia w rodzaju jasełek czy „Żyda w beczce", ale miały swój koloryt.

Ojciec był urzędnikiem sądowym. Dojeżdżał codziennie pociągiem do częstochowskiego sądu. Matka prowadziła dom. Obaj zawsze mówili, że wszystko, co w nich najlepsze, wynieśli z domu. Wierność pewnym ideałom, przeświadczenie, że nie wolno kłamać. – U nas nie mówiło się głośno o Polsce, o ojczyźnie, ale doskonale wiedzieliśmy, co oznacza powinność wobec własnego kraju – opowiadał Stanisław Różewicz.

W czasie wojny trzej bracia trafili do konspiracji. – Wiele przeżyć z tamtego czasu znalazło potem odzwierciedlenie w wierszach Tadeusza i w moich filmach – przyznawał Stanisław Różewicz. W losach chłopaka, który idzie do partyzantki, pokazanych w filmie „Opadły liście z drzew", jest coś ze wspomnień Tadeusza. W „Świadectwie urodzenia" znalazła się scena pierwszego spotkania z Niemcami, którzy wyglądają jak przybysze z innego świata. Takie wspomnienie zostało w pamięci Stanisława.

Między rokiem 1956 a 1973 zrobili razem dziewięć filmów. Stanisław reżyserował, Tadeusz pisał mu scenariusze, często razem z Kornelem Filipowiczem. W wielu z nich powracały echa wojny. „Trzy kobiety" były opowieścią o losach więźniarek obozu koncentracyjnego, które po wojnie usiłują na nowo ułożyć sobie życie. W trzech nowelach ze „Świadectwa urodzenia" Różewiczowie patrzyli na okupację hitlerowską oczami dzieci.

Bez bohaterów

Dziennikarze pytali ich, jak to się stało, że bohaterami tych wojennych opowieści byli nie inteligenci z pokolenia Kolumbów, jak u większości twórców szkoły polskiej, lecz zwykli, szarzy ludzie.

– Nie kreowaliśmy z Tadeuszem bohaterów – odpowiadał Stanisław Różewicz. – Oni sami się pojawiali. Poprzez nich próbowaliśmy przekazać nasze uczucia, wyobrażenia. A okupacja w Radomsku wyglądała inaczej niż w Warszawie.

Robili też skromne filmy o ludziach. O chłopaku, który po śmierci matki usiłuje znaleźć swoje „Miejsce na ziemi". O adwokacie, który w „Echu" po 20 latach od zakończenia wojny został oskarżony o kolaborację z Niemcami. O ludziach uwikłanych w miłosny trójkąt w „Samotności we dwoje". O dramaturgu w „Drzwiach w murze", który staje się świadkiem traumy rozgrywającej się między matką i córką. To byli bohaterowie ich współczesności. Ludzie zagubieni, szukający sposobu na życie.

Ich wspólne filmy zadziwiająco mało się zestarzały. Może dlatego, że obaj potrafili obserwować spojrzenia, gesty, detale składające się na codzienne życie. Nie znosili zgiełku. Stali z boku. Ale jak mawiał Stanisław Różewicz, „spokojni ludzie uważniej widzą świat".

Tadeusz Różewicz nie miał bliskich związków z kinem. Ale miał brata – zmarłego przed pięcioma laty Stanisława Różewicza, wspaniałego reżysera, niezwykłego człowieka. I od połowy lat 50. aż do początku 70. bywał scenarzystą filmów brata.

– Dobrze nam się razem pracowało, nasze światy były podobne – powiedział mi kiedyś Stanisław Różewicz. – Jesteśmy ludźmi o różnych charakterach, niekiedy mówimy różnymi głosami. Ale łączą nas wspólne przeżycia, podobne wartości, do których przywiązujemy wagę. Tadeusz nauczył mnie dyscypliny formalnej, wręcz zgrzebności formy, cenienia słowa. Dlatego metafora w filmie bywa dla mnie czymś podejrzanym. Wolę, gdy do rangi metafory urastają realne sytuacje.

Pozostało 81% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu