– Minimum to podwyżki z ubiegłego roku – mówi Bogusław Ziętek, szef Sierpnia ‘80. Nie wyklucza przy tym strajków.
– Rozmowy z przedstawicielami pracowników o podwyżkach należą do zarządów firm – mówi Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu. – Nie będziemy dawać wytycznych. I zarządy, i związkowcy powinni sobie zdawać sprawę z sytuacji. Nie dotyczy to firm, które mimo to świetnie sobie radzą.
Takiego argumentu używają np. Polfa Warszawa i PKN Orlen. W Polfie związki będą negocjować wzrost płac o 8 proc. – Firma miała w ubiegłym roku dobre wyniki finansowe, w tym rekordowe przychody przekraczające 300 mln zł – mówi Mirosław Miara, przewodniczący zakładowej „S”. Prezes Polfy Warszawa Maciej Głowacki nie znalazł czasu na rozmowę z „Rz”. Rzecznik Eugeniusz Góra napisał, że za wcześnie, by mówić o wysokości podwyżek.
W Orlenie związkowcy nie wystąpili oficjalnie z żądaniami, ale szef ZZ Pracowników PKN Zdzisław Kędzierski zapowiada, że minimum to 10 proc. – Nie udawajmy, że jest kryzys i nie mogą wzrosnąć pensje. Sytuacja koncernu jest dobra, wzrasta sprzedaż paliwa, zwłaszcza po obniżce cen – przekonuje. A związkowcy grupy Lotos oczekują 15,5 proc. Gdyby zarząd na to przystał, wynagrodzenie wzrosłoby średnio o ok. 1000 zł. Na pierwszym spotkaniu w grudniu 2008 r. władze przystały na 3 proc. W przyszłym tygodniu kolejne spotkanie.
– Będziemy patrzeć na Jastrzębską Spółkę Węglową – zapowiada Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. JSW najdotkliwiej odczuwa kryzys, bo wydobywa węgiel koksujący do produkcji stali – a na tę koniunktura spada. Wczoraj JSW ogłosiła, że płace pozostaną na poziomie z 2008 r.