Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że obecnie, gdy stopy procentowe spadły do poziomu najniższego od bardzo wielu lat, zakup jednostek funduszy obligacji wiąże się z nieco większym ryzykiem niż na przykład na początku roku.

Wtedy obniżki stóp procentowych przeprowadzane przez Radę Polityki Pieniężnej oraz banki centralne na świecie wpływały na wzrost cen obligacji. W efekcie posiadacze obligacji (w tym fundusze) korzystali z dodatkowych profitów w postaci wzrostu ceny papierów skarbowych. Dzięki temu w ciągu ostatnich 12 miesięcy średnia stopa zwrotu osiągnięta przez fundusze obligacji wyniosła około 10 proc., podczas gdy lokata bankowa dała zaledwie nieco ponad 4 proc. Zyski najlepszych funduszy (BPH, PKO/CS, Idea) sięgnęły 20 proc.

Obecnie na takie profity raczej nie ma co liczyć. Pojawia się coraz więcej opinii (również z grona członków Rady Polityki Pieniężnej), że czas luzowania polityki pieniężnej dobiega końca. A to zatrzyma minihossę na rynku papierów skarbowych.

Z szacunków analityków wynika, że do końca grudnia tego roku główna stopa procentowa NBP spadnie do 3,25 proc. Pociągnie to za sobą spadek rentowności papierów dwuletnich do 4,8 proc., pięcioletnich do 5,24 proc., a dziesięcioletnich do 5,8 proc. Obecnie rentowność tych papierów wynosi: 4,9 proc. (dwulatki), 5,55 proc. (pięciolatki) i 6,1 proc. (dziesięciolatki).

Jeśli sprawdzi się ten scenariusz, ceny obligacji na giełdzie powinny jeszcze trochę wzrosnąć. Zatem gdy dziś kupimy papiery skarbowe, zapewnimy sobie rentowność inwestycji w granicach 5 – 6 proc. w skali roku. Dodatkowo około 0,5 – 1,5 proc. zyskamy na wzroście kursu obligacji na giełdzie.