W ciągu roku sytuacja na rynkach finansowych zmieniła się diametralnie. W listopadzie ubiegłego roku triumfowali ci, którzy pół roku wcześniej kupili dolary. Sześciomiesięczne inwestycje w akcje przyniosły wtedy średnio 40 proc. straty.
Teraz mamy odwrót od zielonych i szturm na akcje. W dużym stopniu jest to efekt zmasowanej interwencji rządów na rynkach finansowych i wpompowania w gospodarkę miliardów dolarów.
Giełdzie sprzyjają rekordowo niskie stopy procentowe, co pozwala na tzw. carry trade. Strategia ta z grubsza polega na pożyczaniu pieniędzy w krajach, w których stopy są niskie (np. USA, Japonia), i inwestowaniu na rynkach (np. wschodzących) umożliwiających uzyskanie wyższych zysków. Do tych ostatnich należy też polska giełda. Od początku czerwca tego roku ceny na naszym parkiecie wzrosły średnio o jedną trzecią. Zysk przyniosły inwestycje prawie w trzy czwarte spółek.
Hitem ostatniego półrocza były walory ulubieńca giełdowych spekulantów, firmy Chemoservis-Dwory. Akcje tej spółki pozwoliły zarobić 470 proc. Co najmniej podwojenie kapitału zapewniły inwestycje w papiery 17 giełdowych firm. W większości były to spółki o niewielkiej płynności.
Spośród największych firm najlepiej wypadł bank BZ WBK. Zysk z inwestycji w jego walory przekroczył 83 proc. w ciągu sześciu miesięcy. Bank ten jako jeden z niewielu przedstawicieli branży w trzecim kwartale 2009 r. zarobił więcej niż przed rokiem.