Na warszawskiej giełdzie największy jest sektor bankowy. Od początku stycznia pozwolił on zarobić 34 proc. W pierwszym kwartale, kiedy na rynkach finansowych panowała panika, sektor ten był przez inwestorów pomijany. Ale wraz z powrotem kapitału na rynek akcji notowania banków zaczęły mocno rosnąć.
Jedną z najlepszych inwestycji w kończącym się roku były akcje KGHM. Ich kurs zwiększył się o ponad 250 proc. Był to efekt dużego wzrostu cen miedzi. Panuje przeświadczenie, że najgorsze już za nami i w latach 2010 oraz 2011 sytuacja w największych światowych gospodarkach będzie lepsza.
—k.ż.[/ramka]
[ramka][b]Wysoki zysk z ryzykownych strategii[/b]
[b]Olaf Pietrzak - zarządzający portfelem obligacji w Skarbiec TFI[/b]
2009 rok był szczególny dla funduszy inwestujących w papiery dłużne. Fundusze, które osiągnęły ponadprzeciętne wyniki, miały w portfelach zagraniczne obligacje korporacyjne oraz obligacje rządowe emitowane w krajach o gospodarkach powszechnie uznanych za mniej stabilne. Te fundusze, które lokowały w bezpieczne polskie obligacje skarbowe, zarobiły dużo mniej.
Moim zdaniem najlepszą inwestycją 2009 roku, uwzględniając skalę ryzyka, były polskie obligacje skarbowe nominowane w walutach obcych, pod warunkiem że zostało zabezpieczone ryzyko kursowe.
Napływ środków do funduszy papierów dłużnych na przełomie 2008 i 2009 roku świadczył o tym, że klienci cenią bezpieczeństwo. Jednak inwestując w takie fundusze, należało szczególnie uważnie przeczytać ich statuty i sprawozdania finansowe, by zamiast funduszu obligacji skarbowych nie kupić takiego o bliżej nieokreślonej strategii.
W portfelach niektórych funduszy znajduje się dużo innych papierów niż polskie obligacje skarbowe. Uniemożliwia to racjonalne porównanie wyników. Jeśli zestawimy zyski naszych funduszy obligacji, które przyjęły ryzykowną strategię, z ich zagranicznymi odpowiednikami, to okaże się, że osiągnięte stopy zwrotu nie są aż tak dobre.
—k.ż.[/ramka]
[ramka][b]Emocje na rynku walutowym[/b]
[b]Joanna Pluta - analityk z Domu Maklerskiego TMS Brokers[/b]
To był bardzo emocjonujący rok na polskim rynku walutowym. Na początku doszło do silnego osłabienia złotego. W połowie lutego na rynku międzybankowym płacono za euro aż 4,93 zł, a za dolara 3,91 zł.
Krajowa waluta osłabiła się pod wpływem paniki na światowych giełdach. Inwestorzy masowo pozbywali się akcji i uciekali z rynków wschodzących, do których zaliczana jest również Polska. Przełom nastąpił na początku drugiego kwartału, kiedy wyniki kwartalne spółek okazały się dużo lepsze od oczekiwanych. Poprawiły się też dane makroekonomiczne dotyczące światowej gospodarki. U inwestorów pojawiła się nadzieja na szybszy koniec recesji. Od marca do początku grudnia złoty umocnił się względem euro o 20 proc., a wobec dolara o 30 proc.
Jednym z bardziej zaskakujących zjawisk w tym roku była silna reakcja złotego na złe informacje napływające z naszego regionu. Złoty osłabiał się często mocniej niż waluty krajów bezpośrednio dotkniętych kryzysem, takich jak Węgry, Łotwa czy Ukraina. Działo się to mimo relatywnie dobrej kondycji polskiej gospodarki.
Zjawisko to można wytłumaczyć w ten sposób, że zagraniczni inwestorzy z reguły inwestowali w koszyk aktywów z Europy Środkowo-Wschodniej. Gdy wybuchła panika, nie mieli czasu na analizę i sprzedawali go w całości. A udział polskich papierów w tym koszyku był duży, ponieważ mamy największy i najbardziej płynny rynek finansowy w regionie. Dlatego wycofywanie się inwestorów z Europy Środkowo-Wschodniej doprowadziło do dramatycznej przeceny polskich aktywów.
W nadchodzącym roku notowania złotego powinny być bardziej stabilne. Polska waluta ma szansę umocnić się względem euro. W stosunku do dolara jej kurs prawdopodobnie się nie zmieni. Najpoważniejszym zagrożeniem dla złotego mogą być problemy z budżetem.
—k.ż.[/ramka]
[ramka][b]Złoto: inwestycyjny hit roku[/b]
[b]Jan Mazurek - główny analityk Investors[/b]
Złoto stało się hitem inwestycyjnym mijającego roku. Od stycznia jego cena wzrosła o ponad 30 proc. Był to wynik działania kilku czynników: fundamentalnych, spekulacyjnych oraz emocjonalnych.
W pierwszych miesiącach tego roku wszyscy obawiali się eskalacji kryzysu i wzrostu inflacji (na skutek wpompowania w gospodarkę miliardów dolarów bez pokrycia). Ludzie kupowali więc złoto w postaci fizycznej (sztabki i monety). Inwestowali w nie również poprzez fundusze. Kruszec ten po raz kolejny został uznany za bezpieczną formę lokowania środków. Uaktywniły się również fundusze hedgingowe spekulujące na złocie.
Cena rosła i w lutym doszła do poziomu 1006 dolarów za uncję. Jednocześnie spadały indeksy giełdowe, taniały obligacje amerykańskie, tracił dolar. W wyniku korekty w kwietniu cena złota zmalała do 710 dolarów. Zaczęła rosnąć w pierwszych dniach lipca i w listopadzie osiągnęła rekordową wysokość 1226 dolarów za uncję. Był to m.in. efekt zakupów ze strony niektórych banków centralnych. Najwięcej złota kupił Bank Indii (200 ton). Najwyraźniej coraz więcej krajów ucieka od dolara, akceptując nawet słoną cenę.
Według prognoz produkcja złota wzrośnie w tym roku o 3,7 proc., a w przyszłym o kilka procent, głównie w Chinach. Jest to jednak tylko chwilowa przerwa w tendencji spadkowej. Koszty poszukiwań i wydobycia są coraz wyższe. Eksploatowane złoża się wyczerpują, a uruchomienie nowych kopalń trwa kilka lat.
Z oficjalnych wypowiedzi wynika, że stopy procentowe w USA przez długi czas pozostaną na obecnym, bardzo niskim poziomie. Nie sprzyja to silnej pozycji dolara na rynku walutowym. Ponadto słaby dolar leży w interesie Stanów Zjednoczonych, bo daje im szansę na poprawę salda wymiany handlowej oraz spadek realnej wartości zadłużenia. Nie maleją również obawy o wzrost inflacji w USA. Czynniki te będą sprzyjać silnej pozycji złota w nachodzącym roku.
—k.ż.[/ramka]
[ramka][b]Ograniczona podaż mieszkań[/b]
[b]Paweł Grząbka - prezes CEE Property Group[/b]
Na początku roku doszło do dramatycznego spadku liczby transakcji na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Było to spowodowane obawami przed skutkami kryzysu oraz spadkiem cen dochodzącym do 10 proc. Jednak od kwietnia – maja obserwujemy lekkie ożywienie. Wzrosła ilość transakcji i ustabilizowały się ceny, choć dostępność mieszkań nadal jest ograniczona.W 2008 roku w kraju oddano do użytku ponad 165 tys. mieszkań. W tym roku liczba ta będzie podobna (w okresie styczeń – listopad oddano 143 tys. mieszkań). Jednak w 2010 roku można się spodziewać silnego spadku podaży, nawet o 10 – 20 proc.
Deweloperzy nadal mają problemy z finansowaniem inwestycji. Większość banków ciągle uznaje sektor mieszkaniowy za ryzykowny. W 2009 roku można było zaobserwować stopniowe zawężanie oferty na rynku pierwotnym. Tendencja ta prawdopodobnie zostanie utrzymana w przyszłym roku.W dłuższej perspektywie (cztery – pięć kwartałów) można się spodziewać lekkiego wzrostu cen mieszkań. Zasoby mieszkaniowe we wszystkich aglomeracjach wymagają rozbudowy. Liczba mieszkań przypadających na 1000 mieszkańców jest ciągle znacznie niższa niż średni wskaźnik w krajach europejskich. Osoby, które spodziewają się wzrostu cen na tym rynku, a nie dysponują odpowiednią sumą pieniędzy, by kupić lokal w celach inwestycyjnych, mogą ulokować pieniądze w funduszu nieruchomości.
—k.ż.[/ramka]
[ramka][b]Jak liczyliśmy opłacalność[/b]
Wszystkie inwestycje rozpoczęliśmy 31 grudnia 2008 r., a efekty podsumowaliśmy 22 grudnia 2009 r.
[b]Obligacje skarbowe[/b]
Na wykresie przedstawiliśmy wyniki inwestycji w różne typy obligacji skarbowych. Obliczenia uwzględniają należne odsetki i prowizje maklerskie. Przyjęliśmy, że odsetki reinwestujemy w papiery tej samej serii.AkcjeWyliczyliśmy zyski z inwestycji w akcje wszystkich spółek. Założyliśmy, że kupując i sprzedając papiery, płacimy prowizję maklerską. Na wykresie prezentujemy wyniki z inwestycji w akcje tworzące WIG20.
[b]Fundusze inwestycyjne[/b]
Wzrost wartości portfela wyliczyliśmy według aktywów netto funduszu przypadających na jednostkę uczestnictwa. Korzystaliśmy z danych firmy Analizy Online.
[b]Depozyty bankowe[/b]
Oprocentowanie lokaty złotowej i walutowej ustaliliśmy na podstawie średnich stawek w 20 największych bankach. Dolary i euro kupowaliśmy oraz sprzedawaliśmy w kantorach po średnim kursie.[/ramka]
[b][link=http://www.rp.pl/temat/181776.html]Więcej o funduszach[/link][/b]