Rata nie wyższa niż połowa miesięcznych dochodów

Komisja Nadzoru Finansowego zaleciła, by udzielenie kredytu konsumentowi było poprzedzone rzetelnym badaniem jego zdolności kredytowej. Najważniejsze punkty tej rekomendacji banki mogą wprowadzić w życie dopiero w grudniu. Jednak już dziś większość instytucji stosuje je w praktyce

Aktualizacja: 11.03.2010 06:50 Publikacja: 11.03.2010 00:50

Rata nie wyższa niż połowa miesięcznych dochodów

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Wydana pod koniec lutego przez Komisję Nadzoru Finansowego rekomendacja T porządkuje zasady udzielania kredytów przez banki działające w Polsce. Jej celem było doprowadzenie do sytuacji, w której kredyty będą udzielane w sposób bardziej konserwatywny niż dotąd: a więc po starannym sprawdzeniu sytuacji finansowej klienta i tylko w wysokości, która umożliwi ich późniejszą spłatę.

Kryzys finansowy mocno ostudził zapały banków do rozdawania pieniędzy na prawo i lewo. Jednak wcześniej ich podejście bywało przesadnie liberalne. Oceniając zdolność klienta do spłaty kredytu hipotecznego, część instytucji przyjmowała abstrakcyjne założenie, że przez 30 lat klient będzie się utrzymywał za 300 zł czy 400 zł miesięcznie. To pozwalało pożyczyć mu więcej, ale też sprawiało, że kredyt stawał się niemal niespłacalny, o ile kredytobiorca nie wykazywał się żelazną konsekwencją w planowaniu codziennych wydatków lub nie uzyskiwał dodatkowych, nieudokumentowanych dochodów.

Nadmierne zadłużenie nie musi jednak być skutkiem zaciągnięcia kredytu hipotecznego na zbyt wysoką sumę. Jeszcze bardziej niebezpieczne może się okazać zaciąganie wielu zobowiązań na niewielkie kwoty. Choć każdy z tych kredytów z osobna był bezpieczny, a jego spłata nie przekraczała możliwości finansowych klienta, to już regularna spłata wszystkich zobowiązań często okazywała się niemożliwa. Przykłady klientów, którzy w takich okolicznościach popadli w problemy z obsługą zadłużenia, zostały zebrane w ramce.

[srodtytul]Połowa pensji na spłatę zadłużenia[/srodtytul]

Rekomendacja T to obszerny, kilkudziesięciostronicowy dokument. Jego duża część to zapisy dotyczące wewnętrznych procedur i organizacji pracy banku, np. zalecenie, by w strukturze organizacyjnej banku rozdzielone były funkcje związane ze sprzedażą produktów i podejmowaniem decyzji kredytowej. Dzięki temu presja na jak największą sprzedaż nie powinna utrudniać rozsądnej oceny ryzyka kredytowego.

Mniej jest zapisów, które dotyczą bezpośrednio klientów. Jednym z najważniejszych jest zalecenie, by oceniając zdolność kredytową, bank przyjął, że po zaciągnięciu kredytu poziom zadłużenia klienta musi być bezpieczny. To oznacza, że miesięczna płatność na rzecz banku nie może być wyższa niż 50 proc. jego dochodów netto, gdy kredytobiorca zarabia nie więcej niż średnia krajowa, i 65 proc. dochodów, gdy jego zarobki są ponadprzeciętnie wysokie.

Wskazując ten pierwszy poziom, KNF powołuje się na dane GUS, według których koszty stałe, czyli związane z utrzymaniem, stanowią około połowy typowych dochodów. To oznacza, że kredyt, którego rata przekracza połowę dochodów, byłby w praktyce bardzo trudny do spłacenia. Gdy dochody są wyższe od przeciętnych, procentowy udział stałych wydatków nieco się zmniejsza, dlatego przy ocenie zdolności kredytowej tej grupy klientów bank może sobie pozwolić na nieco większą elastyczność.

[srodtytul]Wiele kredytów, wspólny limit[/srodtytul]

Co ważne, procentowe progi nie dotyczą jednego, udzielanego właśnie kredytu, tylko wszystkich zobowiązań klienta wobec banków: tego, o który dopiero się stara, i wcześniej zaciągniętych. Bank musi więc zweryfikować wysokość miesięcznych rat wynikających z poprzednio zawartych umów. Jeżeli kredyt nie jest spłacany w ratach równych, rekomendacja precyzuje sposób, w jaki należy wyliczyć wysokość teoretycznego miesięcznego obciążenia.

I tak dla kredytów spłacanych w ratach innych niż miesięczne należy wyliczyć, ile wyniosłaby rata kredytu spłacanego w równych ratach kapitałowo-odsetkowych przy założeniu, że nie zmieni się okres spłaty ani oprocentowanie.

Inna metoda obowiązuje, gdy kredyt nie ma z góry określonego okresu ani harmonogramu spłaty (tak działa np. limit kredytowy w ROR lub karta kredytowa z przyznanym limitem zadłużenia). Wówczas, przy zastosowaniu najkorzystniejszej dla klienta interpretacji, taki limit traktuje się jak pięcioletni kredyt, spłacany w równych ratach, z oprocentowaniem równym oprocentowaniu kredytu konsolidacyjnego. Przy założeniu, że oprocentowanie tego produktu wynosi obecnie 10 proc. w skali roku, każde 10 tys. zł limitu na karcie lub limitu w rachunku będzie obniżało zdolność klienta do spłaty kolejnych zobowiązań o nieco ponad 200 zł miesięcznie. Nie ma przy tym znaczenia, czy i w jakiej części ów limit jest wykorzystany, bo bank weźmie pod uwagę tylko jego przyznaną kwotę. Jeśli planujemy składanie wniosku o kolejny produkt kredytowy, warto polikwidować przyznane i niewykorzystywane limity kredytowe, otwarte tylko dlatego, że bank wyszedł z taką inicjatywą.

[srodtytul]Oświadczenie już nie wystarczy[/srodtytul]

Drugą istotną zmianą jest wyraźne wskazanie bankom, że samo oświadczenie klienta o uzyskiwanych dochodach i ponoszonych wydatkach to zbyt mało, by wiarygodnie ocenić jego zdolność do spłaty kredytu. Deklaracja klienta może być jedynie pierwszym krokiem, na bank zaś został nałożony obowiązek jej weryfikacji, na przykład na podstawie wyciągów z konta, zeznań podatkowych czy dokumentacji innych kredytów. Rekomendacja zawiera też zobowiązanie do korzystania z zewnętrznych baz danych, dzięki którym można zweryfikować informacje o zaciągniętych przez klienta zobowiązaniach kredytowych i ocenić jego wiarygodność kredytową. Obowiązek dokonania takiej analizy, opartej na dokumenty źródłowe, może znacznie ograniczyć sprzedaż produktów kredytowych poza placówkami banku, np. w sieciach handlowych.

[srodtytul]Mogą niepokoić, ale nie zagrażają klientom[/srodtytul]

W rekomendacji T znalazły się dwa zapisy, które na pierwszy rzut oka wyglądają niepokojąco, jednak klienci nie powinni się ich obawiać. Pierwszy dotyczy tzw. testów warunków skrajnych. Ustalając swoją politykę kredytową, bank powinien wziąć pod uwagę, że warunki makroekonomiczne w każdej chwili mogą się zmienić na niekorzyść klienta: a więc mogą wzrosnąć stopy procentowe, a obca waluta, w której rozliczany jest kredyt, może się umocnić. KNF zaleca bankom, by w swoich symulacjach uwzględniły wzrost stóp procentowych przynajmniej o 4 punkty procentowe i umocnienie obcej waluty przynajmniej o 30 proc. Marta Chmielewska-Racławska z KNF zapewnia jednak, że ten zapis nie ma bezpośredniego wpływu na wynik badania zdolności kredytowej indywidualnego kredytobiorcy.

– Ustalając swoje procedury kredytowe, bank musi mieć świadomość, co się wydarzy, jeśli nastąpi taka zmiana, i musi być przygotowany na ruchy kursów walut czy wzrost stóp procentowych. Natomiast nie oznacza to, że klient zaciągający np. kredyt hipoteczny, który w danej chwili kosztuje 7 proc. w skali roku, musi mieć zdolność kredytową wystarczającą do spłaty kredytu ze stawką 11 proc. – tłumaczy Marta Chmielewska-Racławska.

Inny kontrowersyjny punkt dotyczy działań wymaganych od banku w sytuacji, gdyby zdolność kredytowa lub wiarygodność kredytowa klientów istotnie się pogorszyła albo gdyby w wyniku wzrostu wartości wskaźnika LtV kredyt stał się gorzej zabezpieczony niż w momencie jego udzielenia. Banki są zobowiązane do przygotowania procedur, które będą mogły zastosować w takich sytuacjach. Powinny też zapewnić sobie możliwość podjęcia kroków przewidzianych w tych procedurach, umieszczając odpowiednie zapisy w umowie kredytowej z klientem i wskazując, kiedy takie działania może podjąć.

Katalog kroków, jakie bank może podjąć w razie pogorszenia się wskaźnika LtV, obejmuje m.in. zmianę zastosowanych zabezpieczeń lub ustanowienie nowych, renegocjację warunków, a nawet częściowe lub pełne wypowiedzenie umowy kredytowej. KNF sugeruje też utworzenie dodatkowych rezerw lub odpisów. Możliwość wypowiedzenia umowy, gdy obniży się wartość zabezpieczenia, może niepokoić, jednak Marta Chmielewska-Racławska zapewnia, że nie są to zapisy wymierzone w klientów.

– Podobne zapisy znalazły się już w rekomendacji S i banki są zobowiązane do ich stosowania od 2006 r. Nowością jest zalecenie tworzenia rezerw, a także obowiązek wpisywania do umów kredytowych informacji o możliwej reakcji banku na tego typu wydarzenia. Umowy kredytowe muszą być precyzyjne, a dzięki takiemu zapisowi prawa i obowiązki obu stron będą lepiej opisane. Oczywiście banki mają obowiązek udzielania kredytów w taki sposób, by do tego typu przypadków nie dochodziło – wyjaśnia.

[srodtytul]Banki dostosowały się przed terminem[/srodtytul]

Rekomendacja nakazująca bankom większą ostrożność została przyjęta 23 lutego. Część zapisów banki są zobowiązane wprowadzić w ciągu sześciu miesięcy od tej daty, pozostałe – w ciągu dziesięciu miesięcy. w tej drugiej grupie jest najważniejszy z punktu widzenia klientów zapis o ograniczeniu łącznej wysokości rat do 50 lub 65 proc. średnich dochodów netto. Teoretycznie więc klienci wielu banków mogliby prawie do końca roku zadłużać się na starych zasadach. Jednak kryzys i pogarszająca się jakość portfeli kredytowych wielu banków sprawiły, że instytucje finansowe same usztywniły procedury.

Co ciekawe, zrobił to nawet Polbank, czyli bank długo uchodzący za najbardziej liberalny na rynku pod względem dostępności kredytu, a w dodatku formalnie nie podlegający polskiej instytucji nadzoru. Od początku marca w Polbanku obowiązuje zasada, że suma wszystkich stałych obciążeń kredytobiorcy nie może przekraczać połowy jego dochodów. Jest to więc postanowienie nawet bardziej restrykcyjne niż to, czego żąda od banków KNF.

[ramka][srodtytul]Przykłady potwierdzające, że rekomendacja T była potrzebna:[/srodtytul]

- W latach 2007 – 2008 13 banków oraz firmy pożyczkowe udzieliły emerytce 59 kredytów i pożyczek. W efekcie jej łączne zadłużenie wyniosło 500 tys. zł. Przed pożyczeniem pieniędzy banki sprawdzały tylko, czy poprzednie zobowiązania są terminowo obsługiwane. Nie interesowały się natomiast łączną kwotą zobowiązań.

- Również w latach 2007 – 2008 dziesięć banków i kilka firm pożyczkowych udzieliło klientowi 20 kredytów i pożyczek na taką kwotę, że suma miesięcznych rat przekraczała jego dochody o 2 tys. zł. W dodatku 11 kredytów zostało udzielonych, gdy klient już spłacał raty przekraczające jego dochody.

- Osoba zarabiająca 2,4 tys. zł miesięcznie zdołała pożyczyć z siedmiu banków 153 tys. zł. Przez kilka lat spłacała jeden kredyt, zaciągając kolejny, w dodatku kolejne umowy zawierała bez zgody współmałżonka. Obecnie czteroosobowej rodzinie po opłaceniu wszystkich rachunków zostaje na życie 500 zł miesięcznie.[/ramka]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy