Wydana pod koniec lutego przez Komisję Nadzoru Finansowego rekomendacja T porządkuje zasady udzielania kredytów przez banki działające w Polsce. Jej celem było doprowadzenie do sytuacji, w której kredyty będą udzielane w sposób bardziej konserwatywny niż dotąd: a więc po starannym sprawdzeniu sytuacji finansowej klienta i tylko w wysokości, która umożliwi ich późniejszą spłatę.
Kryzys finansowy mocno ostudził zapały banków do rozdawania pieniędzy na prawo i lewo. Jednak wcześniej ich podejście bywało przesadnie liberalne. Oceniając zdolność klienta do spłaty kredytu hipotecznego, część instytucji przyjmowała abstrakcyjne założenie, że przez 30 lat klient będzie się utrzymywał za 300 zł czy 400 zł miesięcznie. To pozwalało pożyczyć mu więcej, ale też sprawiało, że kredyt stawał się niemal niespłacalny, o ile kredytobiorca nie wykazywał się żelazną konsekwencją w planowaniu codziennych wydatków lub nie uzyskiwał dodatkowych, nieudokumentowanych dochodów.
Nadmierne zadłużenie nie musi jednak być skutkiem zaciągnięcia kredytu hipotecznego na zbyt wysoką sumę. Jeszcze bardziej niebezpieczne może się okazać zaciąganie wielu zobowiązań na niewielkie kwoty. Choć każdy z tych kredytów z osobna był bezpieczny, a jego spłata nie przekraczała możliwości finansowych klienta, to już regularna spłata wszystkich zobowiązań często okazywała się niemożliwa. Przykłady klientów, którzy w takich okolicznościach popadli w problemy z obsługą zadłużenia, zostały zebrane w ramce.
[srodtytul]Połowa pensji na spłatę zadłużenia[/srodtytul]
Rekomendacja T to obszerny, kilkudziesięciostronicowy dokument. Jego duża część to zapisy dotyczące wewnętrznych procedur i organizacji pracy banku, np. zalecenie, by w strukturze organizacyjnej banku rozdzielone były funkcje związane ze sprzedażą produktów i podejmowaniem decyzji kredytowej. Dzięki temu presja na jak największą sprzedaż nie powinna utrudniać rozsądnej oceny ryzyka kredytowego.