Ropa naftowa i miedź kończyły tydzień niewielką zwyżką notowań wynikającą głównie ze spadku kursu dolara względem euro (co z kolei było pochodną unijnego porozumienia w sprawie pomocy dla Grecji). Silny dolar wyraźnie przeszkadza w powrocie cen obu surowców do maksimów hossy.

Ropa kosztowała na piątkowej sesji w Nowym Jorku około 80 dol. za baryłkę. To poziom o prawie 4 dol. poniżej maksimów z początku roku. Podobnie rzecz się ma z miedzią, której ceny wróciły powyżej progu 7,5 tys. dol. za tonę, ale którym wciąż brakowało około 150 dol. do szczytów ze stycznia. W ankiecie agencji Bloomberga większość uzyskali analitycy, którzy z różnych powodów liczą na utrzymanie lub spadek notowań ropy i miedzi w nadchodzącym tygodniu.

Wzrost – wraz z ożywieniem na świecie – popytu na główne surowce jest niezaprzeczalny. Tylko import ropy do Chin jest obecnie o prawie połowę wyższy niż przed rokiem. Ceny obu głównych surowców zapewne biłyby teraz rekordy, gdyby nie umocnienie amerykańskiego dolara. Wystarczy spojrzeć, jak zachowują się ich ceny w walucie unijnej. W przypadku ropy zbliżyły się już do 61 euro za baryłkę, poziomu obserwowanego ostatnio w październiku 2008 r., a w przypadku miedzi przekroczyły właśnie próg 5600 euro za tonę – to najwięcej od ponad dwóch lat.