Ta książka opowiada o Polsce i Polakach. Jest nietypowa, bo składa się z ponad 200 krótkich scenek, z których każda mówi o czymś ważnym. Pomimo zmienionych nazwisk i nazw od razu rozpoznajemy kluczowych polskich polityków, niektórych artystów, znane tytuły prasowe i programy telewizyjne, na przykład nietrudno zgadnąć, która dwójka prezenterów radiowych została nazwana Powiatowy i Kształtny. Bohaterem książki jest Łukaszek Hiobowski, ośmiolatek, który zimną logiką masakruje egzaltowane półprawdy zaślepiające dorosłych, w tym matkę Łukaszka zaczytaną w jedynie słusznym „Wiodącym tytule prasowym”. W prostym świecie Łukaszka, opartym na zaufaniu, prawdzie i wnikliwych obserwacjach, dostrzegamy cynizm, interesowność i fałsz dzisiejszego świata dorosłych, widzimy jak na dłoni bełkot i płycizny intelektualne masowych mediów.
Książkę dostałem w prezencie od znajomego bankiera, warto to przeczytać – powiedział. Po miesiącu miałem wolną chwilę i gdy tylko zacząłem czytać, to nie mogłem się oderwać. To niesamowite, ale przy niektórych rozdziałach płakałem ze śmiechu, a przy innych zamyślałem się gorzko nad tym, dokąd zmierzamy, i wcale nie było mi do śmiechu. Rozdział o wizycie w muzeum klęsk polskich pobudza do takiej refleksji. Po mnie książkę przeczytała małżonka, a po niej mój dwunastoletni syn, przeczytał dwa razy i zadawał mi mnóstwo pytań. Wszystkim bardzo się podobało. Chociaż język książki jest momentami wulgarny i być może nieodpowiedni dla dzieci, to i tak warto. Autor książki prowadzi swój blog, na którym regularnie publikuje kolejne opowiadania, w których komentuje bieżące wydarzenia. Jestem ich regularnym czytelnikiem.
Po przeczytaniu książki miałem taką refleksję. Nasz świat to medialny gnojownik, a my jak wieprze taplamy się w tym syfie i żremy medialne zlewki. Nawet jak ktoś wieprzowi rzuci perłę, to wieprz nie zauważy. Książka Brixena pozwala przejrzeć na oczy. Gorąco polecam.
A w ogóle to Łukaszek Hiobowski nauczył Chucka Norrisa kopnięcia z półobrotu w twarz.
[b] „Świat za pięć lat” [/b]