Ropa jest najdroższa od ponad dwóch i pół roku – wczoraj kosztowała 108 dolarów za baryłkę. W rozmowie z „Rz" szef Międzynarodowej Agencji Energetycznej Nabuo Tanaka nie ma wątpliwości: – Jeśli w 2011 roku utrzyma się cena powyżej 100 dolarów, powtórzy się kryzys z 2008 roku, gdy upadł Lehman Brothers.
Amerykański bank Goldman Sachs prognozuje, że w najbliższych dniach ceny podskoczą do 110 dolarów. Inni analitycy mówią o 120 – 130 dolarach za baryłkę Brent – punktu odniesienia dla cen w Europie.
Nabuo Tanaka uspokaja, że jest w kontakcie z „silnym człowiekiem" wśród producentów ropy. – Nie czas jeszcze na panikę, saudyjski minister ds. ropy Ali al Naimi zapewnił, że jego kraj będzie interweniował, jeśli doszłoby do przerwania dostaw – mówi.
Na razie Libijczycy produkują 1,55 mln baryłek dziennie, o 100 tys. mniej niż przed wybuchem zamieszek. Arabia Saudyjska to jedyny kraj OPEC, który może znacząco zwiększyć produkcję.
W stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie na nadzwyczajnym spotkaniu ministrowie ds. ropy z krajów OPEC dyskutowali, czy trzeba zwołać oficjalną konferencję, by podnieść wydobycie. Wysokie ceny są korzystne dla producentów, bo łagodzą ich napięcia budżetowe, ale też grożą wyhamowaniem popytu.