Według proponowanych zapisów, ubezpieczyciel podpisując umowę z firmą eksploatującą urządzenia jądrowe przejmowałby odpowiedzialność na kwotę ponad 1 mld zł (300 mln SDR). Jak wynika z proponowanych zapisów, osoba lub firma eksploatująca urządzenia jądrowe jest zobowiązana do zawarcia umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za szkodę jądrową wyrządzoną w czasie transportu, a zakład ubezpieczeń nie może umownie ograniczyć wypłaty odszkodowań.
W przypadku, gdy niewypełnienia obowiązku nakładana jest kara w wysokości 20 proc. minimalnej sumy ubezpieczenia, jednocześnie nie zwalniając danej osoby od wykupienia ubezpieczenia. Zdaniem Izby, polski rynek ubezpieczeń nie jest przygotowany na przyjęcie tak wysokiego zobowiązania, tym bardziej, że zakres ochrony przewiduje odpowiedzialność nie tylko za szkody materialne i osobowe, ale także za te wyrządzone w środowisku naturalnym.
- Reasekuratorzy komercyjni nie oferują ochrony z tytułu szkód wyrządzonych przez podmioty eksploatujące urządzenia atomowe. W praktyce oznacza to, że ubezpieczyciele, którzy zdecydowaliby się na zawarcie takiej umowy przy obecnej propozycji zapisów prawnych, całe ryzyko za ewentualne szkody związane z eksploatacją urządzeń jądrowych musiałyby pozostawić na udziale własnym. Stanowiłoby to ogromne zagrożenie dla ich płynności atomowej - zauważa Andrzej Maciążek, wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Wątpliwości PIU wzbudza również zapis odnośnie określonej w projekcie ustawy szkód jądrowych wyrządzonych w okresie trwania ochrony ubezpieczeniowej. - Awaria w elektrowni jądrowej może trwać miesiącami, a szkody będące skutkiem takiego wypadku ubezpieczeniowego mogą pojawiać się w ciągu następnych kilku lat - mówi Andrzej Maciążek. Izba argumentuje, że w przypadku rozwijania w Polsce energetyki jądrowej, konieczne jest, by stworzyć odrębny fundusz ubezpieczeniowy dedykowany odszkodowaniom jądrowym, a jego działalność powinna zostać objęta gwarancjami budżetu państwa.