Duży wzrost liczby niedozwolonych zapisów nie oznacza, że drastycznie pogorszyła się jakość umów zawieranych przez banki z klientami. Wyjaśnienie jest bardziej prozaiczne. Pod lupę sędziów Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów trafiły dokumenty z banków spółdzielczych.
W efekcie do Rejestru Klauzul Niedozwolonych trafiło np. sześć klauzul zaczerpniętych z umów obowiązujących w Banku Spółdzielczym w Wilamowicach i sześć zapisów, które stosował Bank Spółdzielczy w Mrągowie. Siedem wpisów dotyczy Banku Spółdzielczego w Legionowie oraz tyle samo Banku Spółdzielczego w Czarnym Dunajcu. Gospodarczy Bank Spółdzielczy Radków w Nowej Rudzie jest wymieniony w rejestrze 14 razy, zaś Krakowski Bank Spółdzielczy aż 15 razy.
Jednak to, z czyjej umowy pochodzi zakwestionowany zapis, tak naprawdę ma drugorzędne znaczenie. Ogólna zasada jest taka: jeżeli postanowienie zostanie uznane za niedozwolone, odtąd nie może go stosować żaden przedsiębiorca. I to nie tylko z branży bankowej.
Zasada ta działa również w drugą stronę: bankom nie wolno zamieszczać zapisów zakwestionowanych przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, pochodzących z umów zawieranych z klientami przez przedsiębiorców z innych branż.
Umieszczone w rejestrze zapisy dotyczą różnych spraw, jednak kilka regularnie się powtarza. Zakwestionowane zostały na przykład zapisy, w których bank zastrzega sobie prawo do zerwania umowy z klientem „z ważnych przyczyn", ale nie wymienia ich pełnego katalogu, a jedynie podaje kilka przykładów. Niedozwolone jest też automatyczne traktowanie jako doręczonej korespondencji, która została wysłana na wskazany przez klienta adres.