Poważne kłopoty mieli także klienci banków w Polsce, którzy właśnie we frankach wzięli kredyty hipoteczne. Na Węgrzech rząd sam zdusił kurs tej waluty i wyznaczył pułap po jakim mają być spłacane kredyty .Przyczynił się tym samym do gwałtownego pogorszenia wyników banków.
Teraz analitycy przyznają,że od tego, czy uda się powstrzymać wzrost siły waluty zależy wiarygodność szwajcarskiej polityki pieniężnej. Kłopot jednak z tym,że frank nadal jest uważany za „bezpieczną przystań" w czasach,kiedy w Europie trwa kryzys finansowy.
Dwukrotne zbliżenie się kursu franka do poziomu 1,20 , umocnienie do poziomu 1,1999 za euro oraz interwencje,które okazały się niezbędne, to poważny sygnał dla Szwajcarskiego Banku Narodowego,że obecna polityka jest niewystarczająca - uważa Peter Rosenstreich ze Swissquote Bank. Jego zdaniem na razie bank ma niebywałe sukcesy w „zagadywaniu kursu franka". W każdej chwili może się jednak okazać , że słowa nie wystarczą.
Ze środkami na obronę kursu Szwajcarzy nie mają problemów. Ich rezerwy walutowe w marcu wyniosły 237,5 mld franków i zwiększyły się od lutego o 10,3 mld. Inna sprawa,że poprzednie interwencje na rynkach nie przyniosły rezultatów. W 2011 roku SNB wydał na nie 17,8 mld franków, a efekty takiej polityki były bardzo mierne. Szwajcarzy mówili wtedy o „masowym przewartościowaniu" ich waluty. I musieli administracyjnie wyznaczyć jego poziom.
Tymczasem powodów ucieczki do franka jest aż nadto.Najwięcej jak na razie dają nawet już nie Grecy, ale Hiszpanie,którzy niemal codziennie ujawniają nowe kłopoty z gospodarką i problemy z finansowaniem długu. Jean-Pierre Danthine, członek zarządu szwajcarskiego banku centralnego (SNB) podkreślił tymczasem,że przy wyznaczonym kursie franka jest „zero tolerancji" na odchylenia , a bank robi wszystko w dzień i w nocy - od momentu, kiedy rynki otwierają się w Sydney do chwili ich zamknięcia w Nowym Jorku ,aby granica 1,20 nie została przekroczona.