Klamka w sprawie tego czy kolejne multipleksy telewizyjne (MUX IV i V) zostaną oddane do zagospodarowania nadawcom telewizyjnym w podobny sposób, jak MUX 1, czy też zostaną przeznaczone na szerokopasmowe usługi telekomunikacyjne nie zapadła. Wciąż żywy jest jednak pomysł przyznania dwóch kolejnych multipleksów DVB-T nadawcom telewizyjnym.
Zdaniem Witolda Grabosia z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, dopiero dalsze rozwijanie oferty naziemnej telewizji cyfrowej umożliwi otwarcie jej na nowych graczy na polskim rynku telewizyjnym. – Jeśli skończymy cyfryzację telewizji na trzecim multipleksie, zamkniemy rynek. Sprzyjanie pomysłowi tzw. drugiej dywidendy nie wspiera procesu cyfryzacji tego medium. Wyłączenie kolejnych multipleksów, jako przeznaczonych dla rynku telekomunikacyjnego, byłoby karygodne – mówił wczoraj na konferencji Emitela i KRRiT poświęconej rozwijaniu oferty DVB-T w Polsce.
Jak tłumaczył, obecna oferta DVB-T w Polsce jest odtworzeniowa względem tego, co widzowie już znają z analogowej. – Tylko MUX I wprowadził cztery nowości, ale nawet takie kanały jak Eska TV i Polo TV, to kanały firmy od dawna znanej na polskim rynku – mówił. Jak dodał, na razie cyfryzując naziemne nadawanie tak naprawdę uzupełnia się naziemny zasięg już znanych widzom stacji. – Naziemnie Polsat nie docierał do tej pory do 15 proc. Polaków, TVN: do 52 proc., a TV Puls: do 76 proc. Teraz ich zasięgi się wyrównają – mówił.
Z taką wizją rozwoju usługi nie zgadzają się jednak przedstawiciele nadawców i eksperci. – Na jeden z największych rynków telewizyjnych świata, w USA, nikt nie odważył się w trakcie cyfryzowania naziemnej telewizji wpuścić nowych zagranicznych graczy. Tam od dawna działają cztery „otwarte" telewizje, wcześniej były nawet tylko trzy. Otwieranie rynku osłabiłoby w Polsce naszych największych nadawców. Rynek reklamy nie rośnie już szybko, a nadawcy borykają się z kosztami, bo produkcja programów kosztuje – argumentował Krzysztof Lemiech z Krajowej Izby Elektroniki i Telekomunikacji.
Tomasz Berezowski