Rz: Z „Diagnozy Społecznej 2011" wynika, że większość nas była zadowolona ze swojej sytuacji. Czy łatwo skłonić nas do zmniejszania konsumpcji, gdy gospodarka zwalnia?
Janusz Czapiński: Większość nas nie tylko była zadowolona, ale też spora część miała oszczędności. Miała więc pewne zapasy, by dbać o poziom wydatków. Inni nauczyli się szukać tańszych sklepów i tańszymi odpowiednikami i tak utrzymywali koszyk zakupów. I ten rynek mamy już rozeznany. Jeśli więc inflacja będzie w szybkim tempie zjadała płace, a gospodarka gwałtownie zwolni, potrzebne będą inne oszczędności.
Z czego zrezygnujemy najpierw?
Z dużych wydatków. Skoncentrujemy się na tym, co niezbędne. Nie będziemy wymieniali samochodów czy mebli. Zrezygnujemy z pójścia do kina czy z wyjazdu na wakacje. Za to będziemy chronili zakupy żywnościowe, na ochronę zdrowia czy edukację dzieci.
Takie oszczędności oznaczają, że nasze nastroje się popsują. Na co jesteśmy bardziej podatni: na informacje, że dookoła ludzie tracą pracę, czy na to, że nasze płace tracą na wartości?