Cenę akcji Alior Banku poznamy 4 grudnia. Na razie znamy tylko cenę maksymalną – 71 zł. Biorąc pod uwagę wskaźniki rynkowe, wydaje się ona wygórowana. Gdyby faktycznie tyle wynosiła, wskaźnik: cena do wartości księgowej przekraczałby 2, podczas gdy w spółkach z sektora bankowego wynosi średnio 1,6. Wskaźnik: cena do zysku kształtowałby się na poziomie 14, a więc również powyżej średniej rynkowej.
Dotychczasowym i przyszłym klientom banku zaproponowano rabat w wysokości 5 proc. Przy założeniu ceny maksymalnej zapłaciliby oni za akcję 67,45 zł. Z rabatem można kupić nie więcej niż 148 akcji (cała pula nie może przekroczyć 30 mln zł). Pozostali inwestorzy składają zapisy po cenie maksymalnej.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że cena minimalna wynosi 57 zł. Z punktu widzenia inwestorów wydaje się rozsądna, biorąc pod uwagę wciąż napiętą sytuację na rynkach finansowych. Można oczekiwać, że ostatecznie cena sprzedaży wyniesie mniej więcej 64 zł; wtedy wycena Alior Banku byłaby zbliżona do konkurentów.
Ale na giełdzie liczy się przede wszystkim przyszłość spółki. Pod tym względem Alior Bank ma przewagę nad konkurentami. Według prognoz analityków, na koniec tego roku jego zysk netto wyniesie 340 mln zł. Wskaźnik: cena do zysku (przy cenie 64 zł) byłby wtedy na poziomie nieco ponad 11 (przeciętny oczekiwany dla banków – poniżej 13). Wyraźnie zmniejszy się też – na korzyść Alior Banku – różnica w wysokości wskaźnika: cena do wartości księgowej. Wprawdzie wskaźnik wciąż będzie wyższy niż liczony dla całego sektora, ale z reguły firmy młode, rozwijające się (takie jak Alior) wyceniane są pod tym względem drożej. Na koniec 2014 r. zysk netto ma sięgnąć blisko 600 mln zł.
Dotychczas na dużych ofertach firm prywatnych (przekraczających 0,4 mln zł) z reguły można było zarobić. Wyjątkiem były akcje LC Corp; w dniu debiutu giełdowego ich cena spadła blisko o 7 proc. Wszystkie pozostałe papiery przyniosły średnio około 11 proc. zysku. Znakomicie wypadł debiut Noble Banku (ponad 50 proc. zysku), ale było to w maju 2007 r., a więc w schyłkowym okresie hossy, gdy akcje sprzedawały się jak świeże bułki.