Gdy zakładamy konto w banku, w formularzu oprócz standardowych pytań o imię i nazwisko, adres, datę urodzenia czy numer PESEL pojawiają się także pytania o nazwisko panieńskie matki, ulubiony kolor, zwierzę itp. Poza tym trzeba podać adres mejlowy i numer telefonu komórkowego. Wszystkie te informacje są potem wykorzystywane do weryfikacji klienta podczas zdalnego wykonywania przez niego operacji.
Do większości kont internetowych logujemy się, podając indywidualny numer klienta oraz hasło, które sami wybieramy. W niektórych bankach numer klienta jest odpowiednikiem numeru PESEL.
Gdy zdarzy się nam zablokować dostęp do konta (wystarczy, że trzykrotnie źle wpiszemy hasło dostępu), musimy go odblokować przy pomocy pracownika banku. W tym celu powinniśmy udać się do oddziału albo zadzwonić na infolinię.
Zanim pracownik infolinii wykona nasze zlecenie, podda nas procedurze weryfikacji obowiązującej w danej instytucji. Zapyta przede wszystkim o hasło dostępu do obsługi telefonicznej. Ale może też poprosić o podanie informacji, które znajdują się w naszym wniosku. Z nazwiskiem panieńskim matki nie powinniśmy mieć problemu. Natomiast często kłopotliwe są pytania o adres, numer telefonu czy upodobania, bo to akurat może się zmieniać i po prostu nie pamiętamy, co wpisaliśmy do kwestionariusza kilka lat temu. Pracownik infolinii może także zadać pytanie, z jakich usług banku klient korzysta (np. kredyt hipoteczny, gotówkowy).
Bardzo przydatne komórki
Przelew wykonywany przez Internet w zależności od banku zatwierdzamy kodem ze specjalnej karty-zdrapki, kodem wygenerowanym za pomocą tokena lub dostarczonym przez bank w formie SMS. To ostatnie rozwiązanie staje się coraz popularniejsze. Jego wielką zaletą jest to, że można podać pełną informację.