Potwierdzają ostatecznie wcześniejsze doniesienia "PB", że kierujący telekomem od 7 lat Maciej Witucki ustąpi miejsca Bruno Duthoit, Francuzowi, niegdysiejszemu członkowi zarządu, a ostatnio prezesowi Ethio Telecom.
Etiopskie biznesy Orange zakończyły się z początkiem roku wraz z końcem kontraktu, jaki tamtejszy rząd zawarł z globalną siecią na zarządzanie etiopskim monopolistą. Miejsca w zarządzie Ethio Telecom zajęli ponownie lokalni menedżerowie. Bruna Duthoit to na pewno nie zaskakuje. – W Orange France Telecom Group jest generalna zasada, aby regularnie co 2-4 lata wymieniać zarządy spółek – mówił tłumacząc armeńskiemu portalowi, dlaczego przestaje szefować tamtejszemu telekomowi z grupy we wrześniu 2012 r.
Maciej Witucki może się więc uważać za szczęściarza. Dostał fotel szefa TP w 2006 r., w wieku 39 lat i zasiada w nim trzecią kadencję. Zaczęła się w kwietniu 2012 roku, ale o tym, że Witucki pozostanie szefem telekomu wiadomo było od lipca 2011 r. To wtedy rada nadzorcza spółki pod przewodnictwem Olafa Swantee udzieliła mu długoterminowego kredytu zaufania. Zgodnie z jej decyzją kadencja Wituckiego na stanowisku prezesa zarządu TP kończy się w 2015 roku. W tym roku przedstawił strategię na kolejne trzy lata.
Maciej Witucki - podają gazety - przejdzie do rady nadzorczej spółki i zostanie jej przewodniczącym, zastępując prof. Andrzeja Koźmińskiego. W ten sposób zachowa pełny nadzór nad dalszymi wydarzeniami w firmie.
To wskazuje na pokojowy charakter zmian w polskim telekomie i dobrą ocenę pracy Wituckiego ze strony głównego akcjonariusza - Orange. Taki sposób sukcesji prezesowskiego fotela to precedens wśród dużych spółek giełdowych (wchodzących w skład WIG20). Rozstający się z tą funkcją wynajęci menedżerowie zwykle od razu odchodzą z firmy. Przykładem Trudno też mówić o korporacyjnym savoir-vivre francuskiej grupy. Marek Józefiak, poprzednik Macieja Wituckiego, rozstał się z TP szybko. Inna sprawa, że wynegocjował 10 mln zł odprawy.