Jedziemy samochodem w głąb Prowansji. Opuściliśmy Lazurowe Wybrzeże na rzecz bardziej górzystego, rolniczego regionu południowej Francji – departamentu Var. Obie cechy: teren pagórkowaty i rolniczy, oznaczają jedno… dookoła same winnice.
Bramą do tego regionu jest jezioro Saint-Cassien. Ma ono 430 hektarów. Zjeżdżają tu wędkarze z całego świata, bo Saint-Cassien jest jednym z najlepszych łowisk Francji. Tutejsze płotki osiągają wagę 5 kilogramów. Największą rybą w tym zbiorniku jest, znana tutejszym wędkarzom, samica karpia, którą ochrzczono Bernadetta. Waży 32,5 kilograma! Popularność tego jeziora wśród miłośników haczyka jest tak wielka, że od zeszłego roku wprowadzono ograniczenia. Łowić można tylko w parzyste tygodnie, w nieparzyste jest to zabronione.
[srodtytul]Wichrowe wzgórze[/srodtytul]
Nie zatrzymujemy się. Droga wije się wśród wzgórz. Po prawej stronie mijamy takie miejscowości, jak Callian, Tassy, Tourrettes. Wszystkie w malowniczej, górzystej scenerii. Pierwsza, położona zaraz za jeziorem, to Montauroux. Tam zajeżdżamy.
Cisza. Jest niedziela, więc miejscowi siedzą w kawiarni na głównym placu du Clos. Są ogorzali od wiatru. Nazwa miejscowości w języku prowansalskim – Monte Auroros – oznacza góry narażone na wiatry. Wchodzimy na sam szczyt, na którym stoi kościół. Zamknięty. Zmęczenie wywołane wdrapaniem się na to wzgórze nagradza piękny widok okolicy i dachów Montauroux. – Gdy mieszkańcy Nicei, Cannes czy Saint Tropez mają już dość gwaru Lazurowego Wybrzeża, kupują domki w takich miejscowościach jak ta i kontemplują życie przy kawie w miejscowej kawiarni – opowiada Eberhard, który jest naszym kierowcą i przewodnikiem po okolicy.