Wczoraj prawie przez cały dzień wydawało się, że będziemy świadkami kolejnej nudnej sesji, która niczego nie wniesie do dość szarego obrazu rynku, jaki kreśli nam się od kilku tygodni. Ale po dość sennej pierwszej części dnia po południu mieliśmy zdecydowany atak podaży, który w pewnym momencie zepchnął WIG20 o ponad 2 proc.
Słabe dane z rynku pracy w USA spowodowały, że na Zachodzie inwestorzy pozbywali się akcji. W Warszawie początkowo próbowali oprzeć się przecenie, ale nie wytrzymali presji sprzedających i ostatecznie WIG20 przy największych w tym tygodniu obrotach spadł o 1,55 proc. Łącznie właściciela zmieniły akcje za prawie 1,8 mld zł.
W ubiegłym tygodniu liczba bezrobotnych w USA wzrosła do najwyższego poziomu od listopada 2009 r. (496 tys.). Analitycy oczekiwali spadku do 455 tys. Dzień wcześniej mieliśmy fatalne dane z rynku nieruchomości. Ponadto inwestorzy wciąż obserwują napiętą sytuację w Grecji.
W ostatnich dniach agencje ratingowe delikatnie sugerowały, że ratingi tego kraju są zagrożone.
W wynikach finansowych spółek, nawet gorszych od oczekiwań, inwestorzy szybko znajdują pozytywne elementy, co po części potwierdza teorię, że giełdowe byki będą chciały utrzymać trend. Tak było w środę w przypadku Telekomunikacji Polskiej i tak było wczoraj, gdy wyniki podał Orlen.