Wczoraj rano kurs euro i indeksy giełdowe w krajach UE rosły. To efekt niedzielnych informacji o gotowości krajów eurolandu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego do udzielenia pomocy finansowej Grecji o łącznej wartości 45 mld euro.
Po południu nastroje się pogorszyły, bo Niemcy po raz kolejny zaczęli piętrzyć przeszkody i komplikować zasady przyznania Grekom pomocy.
W niedzielę uzgodniono, że 16 krajów strefy euro wyłoży 30 mld euro, pozostałe 15 mld ma pochodzić ze środków MFW. Wkład poszczególnych krajów jest uzależniony od ich wkładu do kapitału Europejskiego Banku Centralnego. EBC również wypłaci Grecji pieniądze, kiedy rząd w Atenach o to poprosi. Oprocentowanie eurokredytów ma wynieść 5 proc. na trzy lata. Zdaniem członka rady EBC Lorenzo Bini Smaghi w ten sposób strefa euro zapobiegła krachowi porównywalnemu z upadkiem Lehman Brothers w 2008 r.
Ekonomiści określili grecki pakiet jako więcej niż „bazookę” i „opcję nuklearną” albo „gaśnicę wiszącą na ścianie”. Stephen Jen, dyrektor generalny BlueGold Capital Management LLP, uważa, że w sytuacji, kiedy na rynku nie ma nadmiaru greckich papierów, popyt na nie gwałtownie wzrośnie.
I rzeczywiście oprocentowanie greckich obligacji spadło do 5,67 proc. w porównaniu z ponad 7,3 pod koniec ubiegłego tygodnia. Euro umocniło się o 1,4 proc., do 1,3629 dol., podczas gdy od stycznia potaniało o 4,9 proc. Powodem tego osłabienia były spory w eurolandzie o to, czy i jak pomóc Grecji.