Politycy chcą w ten sposób wesprzeć najbiedniejsze rodziny wychowujące najwięcej dzieci. Zdaniem wiceministra finansów Jacka Dominika, który do ostatniej chwili próbował odwieść ich od tej decyzji, najbiedniejsi nie zarabiają aż tyle, by móc z tak dużej ulgi skorzystać, a parlamentarzyści, głosując "za", kierowali się chęcią pozyskania sympatii wyborców, a nie troską opolską rodzinę.
Rząd chciał ulgi, ale o połowę niższej. Wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska obiecała poparcie wniosku posłów o wprowadzeniu możliwości odliczenia od podatku 572 zł na każdą pociechę w zamian za przegłosowanie obniżki składki rentowej o 7 punktów procentowych.
Politycy propozycję przyjęli -składkę obniżono, ale w tym czasie zapadła decyzja o wyborach i w ramach rozpoczynającej się kampanii ulga urosła do 1145 zł. W ubiegłym tygodniu na tak wysokie odliczenia od podatku zgodzili się posłowie, w piątek późnym wieczorem senatorowie.
Wskutek ich decyzji do budżetu państwa nie wpłynie w 2008 r. 7,1 mld zł. 3 mld zł z tej kwoty stracą samorządy. Takie są szacunki resortu finansów, który do ostatniej chwili wierzył, że uda się uniknąć czarnego dla finansów państwa scenariusza. Dlatego nie uwzględnił nawet tych skutków w projekcie przyszłorocznego budżetu. Teraz będzie musiał przesunąć wydatki, aby wygospodarować tak dużą kwotę.
Jeszcze w czwartek wiceminister Jacek Dominik tłumaczył senatorom, że zdanych resortu wynika, iż aby w pełni skorzystać z podwójnej ulgi prorodzinnej (przy założeniu, że jedna osoba zarabiająca ma jedno dziecko), trzeba mieć dochód roczny (po potrąceniu składek) w wysokości 16164 zł. Oznacza to, iż roczne zarobki brutto muszą sięgać 21096 zł, czyli 1758 zł brutto miesięcznie.