Ciekawe, że spadki na polskiej giełdzie były nawet większe niż na giełdzie amerykańskiej. Trudno nie zgodzić się w tym względzie z przedstawicielami rządu, że nie odzwierciedlało to fundamentów polskiej gospodarki, które pozostają stosunkowo korzystne. Warto jednak zauważyć, że wciąż jest sporo analityków zajmujących się gospodarką amerykańską, którzy twierdzą, że uda się jej uniknąć recesji. Co prawda znaczące spowolnienie jest faktem, jednak prawdopodobny scenariusz to również tempo wzrostu gospodarczego w przedziale 0 – 1 proc. w pierwszej połowie 2008 roku. Ponadto z punktu widzenia realnej sfery gospodarki aż tak wielkiego znaczenia nie ma, czy National Bureau of Economic Research ogłosi oficjalnie, że gospodarka amerykańska jest w minimalnej recesji (wzrost ujemy, ale niezbyt duży) czy też rośnie w skali bardzo niewielkiej. Dużo istotniejszy byłby fakt, czy gospodarka wpada w recesję bardzo głęboką, co miałoby znacznie większe konsekwencje dla świata. Na to się jednak chyba nie zanosi.

Wystąpienie recesji mogłoby mieć bardziej psychologiczny aspekt i wpływ na rynki finansowe niż na realną sferę gospodarki w skali światowej. Oczywiście można argumentować, że dalsze spadki na giełdzie spowodowałyby pogorszenie nastrojów konsumentów i dalsze pogorszenie koniunktury.

Jednak warto również spojrzeć na historyczne zachowanie giełdy amerykańskiej w przypadku recesji. Okazuje się bowiem, że negatywny wpływ miało raczej wyczekiwanie na recesję niż jej formalne wystąpienie. Według badań Standard and Poor’s (przypomnianych niedawno przez „New York Times”) przeprowadzonych dla 11 powojennych okresów recesyjnych w USA wskaźnik giełdowy S&P500 spadał średnio o 26 proc. w miesiącach przed recesją, natomiast w okresie recesji był on stabilny, wykazując średnio nawet delikatny wzrost, a w przypadku czterech z pięciu ostatnich recesji – wzrost dość wyraźny. Co więcej, w sześciu miesiącach porecesyjnych średni wzrost wskaźnika S&P500 wyniósł 12 proc. Mało pocieszający może być fakt, że po ostatniej recesji na początku tego stulecia w ciągu kolejnych 12 miesięcy ceny akcji spadły o kolejne niemalże 20 proc.

Analogia pomiędzy tymi dwoma okresami nasuwa się z tytułu akcji ratunkowej amerykańskiego banku centralnego pomiędzy posiedzeniami, jednak wciąż utrzymuję, że sytuacja gospodarki amerykańskiej (nie wspominając o światowej) dzisiaj jest lepsza niż siedem – osiem lat temu, a powody spadków na giełdach były jednak inne. Z cytowanej analizy mogłoby więc wynikać, że oceny mówiące, że gospodarka amerykańska już jest w stanie recesji, są paradoksalnie pozytywną informacją. Zresztą zgodne byłoby to ze stwierdzeniem, że giełda jest barometrem gospodarki. Nie sądzę jednak, aby tak było w przypadku Polski, gdzie reakcja giełdy była w znacznej mierze psychologiczna i emocjonalna w związku z wydarzeniami za granicą, a nie oparta na fundamentach.

Jakie argumenty mogą sugerować, że skończy się tylko na balansowaniu na granicy recesji? Co prawda niektóre wskaźniki koniunktury spadły poniżej granicy 50 punktów, której przekroczenie w dół sugerowałoby recesję, jednak wciąż mówią raczej o wzroście gospodarczym w granicach 1 proc. niż o jego spadku. Ponadto nawet jeśli sektor przetwórczy wpadnie w recesję (lub już to się stało), to nie znaczy że dotyczy to całej gospodarki. Ważną informacją będzie kolejny raport z rynku pracy, gdyż może się okazać, że po grudniowej negatywnej niespodziance mamy do czynienia z odbiciem. Uważam, że druga połowa roku w gospodarce amerykańskiej powinna być lepsza, m.in. ze względu na obniżki stóp procentowych (dokonane i spodziewane), pakiet działań fiskalnych rządu USA stymulujących popyt konsumpcyjny (choć zapowiedziany impuls nie jest duży, to może być coś więcej), osłabienie dolara oraz wciąż zdrowe fundamenty, których nie zmieniły błędy popełnione w niektórych instytucjach finansowych. Dodatkowo koniunkturę gospodarczą na świecie będzie stabilizował utrzymujący się szybki wzrost w krajach rozwijających się. Zresztą delikatne spowolnienie w gospodarce amerykańskiej może jej wyjść na dobre, biorąc pod uwagę obserwowaną w niej nierównowagę oszczędności i inwestycji.