Frank dla odważnych

Zaciąganie kredytów hipotecznych w złotych zamiast we frankach jest zupełnie nieopłacalne. Nawet biorąc pod uwagę ryzyko osłabienia polskiej waluty

Aktualizacja: 23.07.2008 19:09 Publikacja: 23.07.2008 19:08

Frank dla odważnych

Foto: Rzeczpospolita

W ciągu ostatniego roku frank szwajcarski staniał o 10 proc., a zatem w takim samym stopniu zmniejszyło się zadłużenie każdego, kto zaciągnął wówczas kredyt w tej walucie (nie licząc spłaconych od tego czasu rat). Lecz każda osoba zainteresowana kredytem we frankach staje przed następującym dylematem: jest to dużo tańsza opcja niż kredyt złotowy, ale co się stanie, jeśli polska waluta nagle i gwałtownie zacznie się osłabiać? W takiej sytuacji rata kredytu wzrośnie i spłacanie go będzie trudniejsze. Takie obawy wydają się na razie nieuzasadnione. Przynajmniej biorąc pod uwagę racjonalne argumenty.

– Przy solidnych fundamentach gospodarki ryzyko osłabienia złotego jest małe – mówi Marcin Bilbin, analityk Pekao SA. Niemal wszyscy analitycy to potwierdzają. A żeby kredyt we franku przestał być opłacalny, kurs złotego musiałby spaść o kilkadziesiąt procent. – Ryzyko, że tak się stanie, jest minimalne – przyznaje Marcin Bilbin.

Większość prognoz bankowych wskazuje, że złoty pozostanie silny. Wprawdzie trudno liczyć, iż dalej będzie się tak szybko umacniał jak dotychczas, ale w najgorszym razie frank nie powinien zdrożeć więcej niż o kilka procent.

Marcin Bilbin zastrzega jednak: – Nie dam jasnej odpowiedzi, czy zaciąganie kredytu we frankach jest w pełni opłacalne i bezpieczne. Pamiętam, jak w 2002 roku prowadziłem prezentację i mówiłem, że złoty jest bardzo silną walutą. I co się stało? Złoty zaczął słabnąć.Inni analitycy wypowiadają się w podobnym tonie. Aleksandra Łukasiewicz z Open Finance twierdzi, że kredyt we franku jest dużo bardziej opłacalny niż złotowy. Ale woli radzić w następujący sposób:

– Gdybym sama miała zaciągnąć kredyt długoterminowy, wybrałabym franka.Najprostsze wyliczenia wskazują, że kredyt we franku jest dużo tańszy niż złotowy. Jeśli pożyczamy 150 tys. zł na 20 lat, w pierwszym przypadku rata miesięczna wynosi ok. 900 zł, a w drugim ok. 1200 zł. Im większy kredyt, tym różnica bardziej rośnie. Przy pożyczce o wartości 300 tys. zł raty wynoszą odpowiednio 1800 zł i 2400 zł. Wybór złotego oznacza więc opcję aż o jedną trzecią droższą.

Aby raty zrównały się, nasza waluta musiałaby się osłabić o ponad 30 proc. Taka sytuacja byłaby efektem katastrofy na rynkach walutowych i gwałtownej ucieczki inwestorów z Polski.

Aleksandra Łukasiewicz podkreśla, że gdyby do czegoś takiego doszło, dotkliwe straty poniosłyby nawet osoby zadłużone w złotych. – W razie znacznego i skokowego osłabienia polskiej waluty Rada Polityki Pieniężnej musiałaby ostro podnosić stopy procentowe, co uderzyłoby w kredytobiorców. A zatem ryzyko gwałtownego osłabienia złotego, które dotyczy klientów zadłużonych w walutach obcych, równoważy się z ryzykiem wzrostu stóp procentowych w Polsce dotyczącym osób, które zaciągnęły pożyczki w złotych – mówi Aleksandra Łukasiewicz.

Czy przy tak przekonujących argumentach można w ogóle rozważać wzięcie kredytu w złotych? Raczej nie. Ale żaden analityk wprost tego nie powie. Skąd ta ostrożność? Chociażby z tego powodu, że gdyby gros klientów zadłużało się w zagranicznych walutach, mogłoby to doprowadzić do kryzysu, na czym ucierpieliby wszyscy Polacy.

Można zatem powiedzieć, że ostrożność analityków wynika z następującego dylematu: dla indywidualnego klienta frank jest dużo bardziej korzystny, ale dla całego społeczeństwa – nie. Lepiej zatem zachęcać ludzi do unikania ryzyka. To trochę tak jak z giełdą. W długim okresie przy szybko rozwijającej się gospodarce powinna przynosić zyski. Ale masowe inwestycje w fundusze doprowadziły do przegrzania giełdy i w końcu do gwałtownych spadków cen akcji. Doradcy giełdowi mówili tylko o zyskach. Zabrakło im tej ostrożności, którą wykazują doradcy kredytowi.

Nadzór finansowy ze swej strony zadbał o to, żeby Polacy nie zaczęli się zbyt mocno zadłużać w walutach obcych. Wprowadzone dwa lata temu ograniczenia sprawiają, że jest to opcja zarezerwowana dla bardziej zamożnych klientów. Osoba zadłużająca się na przykład we franku musi mieć większą zdolność kredytową (120 proc. wartości kredytu), i to przy założeniu, że płaci raty wyliczone według oprocentowania dla pożyczek w złotych. Czyli przy kredycie o wartości 300 tys. zł zaciągniętym na 20 lat, klient zainteresowany frankiem musi wykazać, że jest w stanie spłacać kredyt w wysokości 360 tys. zł o oprocentowaniu sięgającym obecnie 8 proc. w skali roku.

W ciągu ostatniego roku frank szwajcarski staniał o 10 proc., a zatem w takim samym stopniu zmniejszyło się zadłużenie każdego, kto zaciągnął wówczas kredyt w tej walucie (nie licząc spłaconych od tego czasu rat). Lecz każda osoba zainteresowana kredytem we frankach staje przed następującym dylematem: jest to dużo tańsza opcja niż kredyt złotowy, ale co się stanie, jeśli polska waluta nagle i gwałtownie zacznie się osłabiać? W takiej sytuacji rata kredytu wzrośnie i spłacanie go będzie trudniejsze. Takie obawy wydają się na razie nieuzasadnione. Przynajmniej biorąc pod uwagę racjonalne argumenty.

Pozostało 86% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Ekonomia
Grupa Econ i EkoParter Recykling - niekwestionowani liderzy branży zrównoważonego zarządzania odpadami w Lubinie
Ekonomia
Dbamy o bezpieczeństwo przez cały czas życia produktu
Ekonomia
Zlatan Ibrahimović w XTB
Ekonomia
Nowe funkcje w aplikacji mobilnej mZUS