Wraz ze słabnącym złotym rosną raty kredytów walutowych, i to mimo znacznego spadku oprocentowania. Dziś niektóre banki oferują pożyczki we frankach nawet na 2 proc., ale frank kosztuje prawie 3 zł. A jeszcze w lipcu sięgało ono 4,2 proc., ale frank kosztował w bankach 2,06 zł. W efekcie rata kredytu zaciągniętego trzy lata temu jest o ponad 100 zł wyższa niż w lipcu, kiedy szwajcarska waluta była rekordowo tania.
Co więcej, nie wszyscy posiadacze kredytów mają już skorygowaną wysokość płaconych odsetek. – Efekt obniżki oprocentowania nie jest od razu odczuwalny, ponieważ banki z opóźnieniem aktualizują stawki referencyjne (np. LIBOR) – tłumaczy Katarzyna Siwek z Expandera. W takim wypadku kredytobiorca płaci obecnie wyższą ratę w związku z umocnieniem franka czy złotego, a spadek oprocentowania odczuje dopiero w kolejnych miesiącach. Jest ono korygowane w zależności od banku co miesiąc, a częściej co trzy lub sześć miesięcy.
Są też klienci, np. mBanku i MultiBanku, których oprocentowanie nie opiera się na stawkach referencyjnych, ale jest ustalane w drodze decyzji zarządu. Na razie banki nie obniżyły odsetek, ale z informacji „Rz” wynika, że najpóźniej do końca przyszłego tygodnia powinna zapaść decyzja w tej sprawie.
Martwią się nie tylko kredytobiorcy, którzy już spłacają kredyty walutowe, ale także ci, którzy dopiero się o nie starają. Teoretycznie wysoki kurs franka jest dobrym momentem na zaciągnięcie pożyczki w tej walucie, ale banki wycofały je z oferty albo proponują je przy zaporowych marżach, co sprawia, że są one nieopłacalne (średnia marża wliczana do oprocentowania sięga 4,25 proc., a w niektórych bankach nawet 8 proc.).
Fala zaostrzania warunków udzielania kredytów hipotecznych dotyczy także oferty w złotych. Tylko w ostatnich kilku dniach cztery banki wprowadziły niekorzystne dla klientów zmiany w swoich ofertach.