Skojarzeń z Irlandią jest wiele, ale rzadko dotyczą one futbolu. Jeśli już, to przede wszystkim w związku z jednym piłkarzem – George’em Bestem. Najsłynniejszy i zdaniem wielu osób najbardziej utalentowany gracz, jaki urodził się na Wyspach Brytyjskich, przyszedł na świat w Belfaście, jednak karierę robił w Anglii.
Irlandia była przez dziesięciolecia biedną wyspą i kto chciał poprawić sobie warunki życia, ten opuszczał kraj. Jedni emigrowali do Ameryki i dziś ich potomkowie na dzień patrona Irlandii świętego Patryka, barwią na zielono wodę w przepływającej przez Chicago rzece. A kto umiał grać w piłkę, przeprawiał się do Anglii, żeby tam zarabiać na życie swoje i rodziny, pozostałej na wyspie.
[srodtytul]Danny Boy[/srodtytul]
Tak było w wieku XIX, przez cały wiek XX, a i w XXI nic się nie zmieniło. Aktualne są wciąż nostalgiczne irlandzkie piosenki, o trudnym życiu, konieczności rozstań, moście w Londonderry, różach Aranmore, wzgórzach Kerry, Dannym Boyu, którego wzywa głos dud, Johnnym, który wyjechał z domu i po 20 latach ciężkiej pracy w Ameryce wspomina głos matki oraz żegnających go sąsiadów. Johnny pamięta, że jest Irlandczykiem i to napawa go dumą. Nigdy się nie poddaje, lubi taniec, śpiew i „Whiskey In The Jar”. Niemiecki pisarz Heinrich Böll zauważy, że Irlandczyk często używa zwrotów: „Nie ma się co martwić” lub „Mogło być gorzej”.
Futbol w północnej części wyspy rozwijał się szybciej niż w południowej, głównie dzięki kontaktom ze Szkocją. W roku 1879 na stadionie krykietowym w miejscowości Ballymafeigh mecz pokazowy rozegrały dwie drużyny szkockie – Queens Park Glasgow i Caledonians. Efektem ich wizyty było powstanie pierwszego irlandzkiego klubu – Cliftonville. Kiedy rok później powstawała federacja (statut wzorowany był na szkockim, a nie angielskim), Cliftonville znalazł się wśród siedmiu klubów założycieli. Wszystkie pochodziły z Belfastu lub okolic.