– W ciągu najbliższych dwóch lat poziom zagrożonych należności wobec banków co najmniej się podwoi – prognozuje Wojciech Kwaśniak, doradca prezesa NBP, były szef nadzoru bankowego. Przypomina, że w ostatnich latach banki udzielały kredytów hipotecznych na bardzo liberalnych zasadach. W obecnej sytuacji budzi to obawy, że część klientów nie będzie w stanie spłacać ich w terminie.
– Niespłacane kredyty banki będą musiały restrukturyzować. Przejmowanie zabezpieczeń w postaci nieruchomości wcale nie jest dla nich korzystne – mówi Kwaśniak.
Akcja zapobiegająca narastaniu przeterminowanych należności w niektórych instytucjach już się rozpoczęła. Największy kredytodawca – PKO BP – przy okazji informowania o zmianie tabeli opłat i prowizji przypomniał klientom, że dopuszcza możliwość zmian warunków kredytowania, zwłaszcza wydłużenia okresu spłaty. „Jeżeli rata zaciągniętego kredytu lub pożyczki przekroczy aktualne i przewidywane możliwości Państwa budżetu domowego, w wyniku czego istnieje zagrożenie, że nie będą Państwo w stanie spłacać regularnie rat w wymaganej wysokości, zachęcamy do zwrócenia się do oddziału, aby sprawdzić możliwości zmiany w warunkach kredytowania”– czytamy w liście.
– Traktujemy to jako działanie edukacyjne, ponieważ klienci często boją się przyjść do banku i poinformować o tym, że mają kłopoty ze spłatą rat. Tymczasem chodzi o to, by zareagować jak najwcześniej i zapobiec sytuacji, w której rozpocznie się procedura windykacyjna – mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.
Pozostałe banki nie rozesłały jeszcze podobnej korespondencji, ale deklarują, że są skłonne pójść na rękę klientom, którzy mają problemy z obsługą zadłużenia. – W Banku BPH klient, który posiada kredyt hipoteczny, może wnioskować w uzasadnionych przypadkach, takich jak utrata pracy, zmiana poziomu dochodów czy problemy zdrowotne, o zawieszenie spłaty rat kapitałowych kredytu na okres nie dłuższy niż sześć miesięcy – tłumaczy Małgorzata Dłubak z Banku BPH. W tym okresie klient spłaca jedynie bieżące odsetki.