Po sztukę do Bazylei

Rozmowa z Andrzejem Starmachem, marszandem

Publikacja: 26.06.2009 12:00

Po sztukę do Bazylei

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

[b]Rz: Wrócił pan z najbardziej prestiżowych w świecie Targów Sztuki w Bazylei, gdzie pana krakowska galeria prezentowała swoją ofertę już siódmy raz. Co daje udział w targach?[/b]

Andrzej Starmach: Przede wszystkim nieprawdopodobne kontakty! Na otwarciu żadnej wystawy w żadnym światowym muzeum nie ma tylu ludzi, którzy decydują o losach światowej sztuki, co w Bazylei w dniu otwarcia targów.

[b]Udział przynosi również finansowe zyski, czy tylko prestiżowe?[/b]

Jeśli ktoś zostanie zakwalifikowany na targi i oczekuje, że od razu coś zarobi, to może się rozczarować. Nie należy tego przeliczać na bezpośrednie zyski wynikające z trwania targów przez siedem dni. Uczestnictwo w jednych, drugich, trzecich targach owocuje niejednokrotnie dopiero po latach. Na przykład nagle się okazuje, że przygotowywana jest jakaś wystawa w świecie i organizatorzy chcą pokazać coś z wystawianej przeze mnie sztuki, którą poznali tylko dzięki targom.

[wyimek]40 tys. dolarów kosztują dzieła Edwarda Krasińskiego[/wyimek]

[b]Jak wziąć udział w targach?[/b]

We wrześniu składa się aplikację na następny rok. Prezentuję program tego, co chcę pokazać. W listopadzie jest decyzja, czy zostałem przyjęty. W styczniu dostaję stoisko i muszę narysować na planie, gdzie będzie wisiał każdy obiekt oraz określić w jaką stronę ma być skierowana każda lampa. W styczniu posyłamy także ilustracje do katalogu. Przed czerwcowym otwarciem każde stoisko kontrolowane jest przez jury, które dopuszcza do udziału. Gdybym pokazał coś niezgodnego z wysłanym w styczniu projektem, to w kolejnej edycji mam 100 procent gwarancji, że nie zostanę dopuszczony do udziału. Natomiast nigdy nie mam gwarancji, że wezmę udział!

Gdybym chciał zmienić położenie reflektora, nie tak jak było na przesłanym organizatorom planie, to za każdy ruch muszę dodatkowo zapłacić 300 franków. To jest poważna impreza, tam panuje dyscyplina.

[b]Co pan pokazał tym razem?[/b]

Jak zawsze klasykę polskiej awangardy: Stażewski, Krasiński, Opałka, Nowosielski. Co roku robię coś w rodzaju prywatnego eksperymentu. Mianowicie zabieram prace artysty, który na polskim rynku osadzony jest bardzo mocno, ale zupełnie nieznany na świecie. Przeprowadzam eksperyment, jak to będzie odbierane przez ludzi, którzy absolutnie nie znają nazwiska artysty, jego pozycji w Polsce i tę twórczość widzą pierwszy raz. Ich spojrzenie jest absolutnie obiektywne. Dwa lata temu zabraliśmy prace z lat 60. Mariana Warzechy. Wielu gości targów się zatrzymywało, zachwycało tymi pracami, kupowało je. To był sukces! W ubiegłym roku na tej samej zasadzie zabrałem obrazy Teresy Rudowicz. W tym roku pokazałem prace Marii Pinińskiej-Bereś, ale nie było większego zainteresowania.

[b]Czy fakt, że zabrał pan do Bazylei obrazy Mariana Warzechy, gdzie je chętnie kupowano, o czym pisała krajowa prasa, wpłynął na wzrost cen jego prac w kraju?[/b]

Nigdy się nie dzieje tak, że jakiś handlowy epizod ma wpływ na wzrost cen! Aby ceny sztuki wzrosły, musi nastąpić szczęśliwy zbieg wielu okoliczności, na które marszand nie zawsze ma wpływ. Musi równocześnie zadziałać duża liczba czynników zaplanowanych przez marszanda, ale o wzroście ceny decydują także przypadki, których nikt nie był w stanie przewidzieć. Nawet najlepsze starania marszanda nie zawsze trafią na podatny grunt. Nie zawsze też dzisiejszy sukces finansowy przetrwa dziesiątki lat. Może być to jedynie chwilowy sukces.

[b]Po siedmiu latach udziału w targach co dla pana galerii okazało się największym sukcesem komercyjnym?[/b]

Za największy sukces uważam przede wszystkim to, że za każdym razem znów stać mnie na uczestnictwo. Najwyższą cenę uzyskałem dwa lub trzy lata temu za liczony obraz Romana Opałki, który sprzedałem za 300 tys. euro.

[b]Dlaczego akurat Opałka, a nie np. Tadeusz Kantor, Jonasz Stern czy Maria Jarema?[/b]

Opałka jest już osadzony w światowym rynku sztuki. Natomiast wymienieni malarze mają wysoką pozycję tylko na rynku krajowym, który jest rynkiem wyłącznie lokalnym. Nie oceniam, po prostu stwierdzam fakt! Wszędzie na świecie są artyści tylko o lokalnym znaczeniu. Na przykład obok mnie w tym roku miała stoisko Galeria Kohn z Los Angeles. W zeszłym roku prezentowała Warhola, Caldera oraz inne nazwiska z czołówki klasyki światowej. Natomiast w tym roku sitodruki kogoś, o kim w ogóle nie słyszałem. Właściciel wyjaśnił mi, cytuję: „To jest klasyk kalifornijskiej sztuki”.

[b]Krajowy wolny rynek sztuki istnieje 20 lat. Co było największym sukcesem wolnego rynku?[/b]

Fakt, że w tym roku po raz pierwszy do udziału w targach w Bazylei dopuszczono aż cztery galerie z Polski: Fundację Galerii Foksal, Starmach Gallery, Galerię Raster i Galerię Żak/Branicka. Była na przykład tylko jedna rosyjska galeria, nie zakwalifikowano uczestników z dawnego bloku krajów socjalistycznych.

[b]Ten sukces zadziała na wyobraźnię krajowych miłośników sztuki na tyle, że wpłynie na wysokość zakupów w Polsce?[/b]

Coraz więcej polskich klientów kupuje w Bazylei. W tym roku codziennie było kilkanaście osób z Polski, gdy jeszcze siedem lat temu w ogóle nie widziało się polskich klientów.

[b]Żeby kupić coś w Galerii Starmach, trzeba jechać do Bazylei?[/b]

Galerie zakwalifikowane do udziału długo zbierają wyjątkowy towar, żeby pokazać go na targach. Nawet najlepsi klienci tych galerii nie mogą tych prac kupić wcześniej. Niektóre galerie wynajmują specjalny samolot dla swoich stałych klientów, żeby im zaprezentować ten ekstra towar. Też zbieram specjalny towar, żeby go zaoferować w Bazylei. Klienci wiedzą, że targową ofertę mogą zobaczyć lub kupić dopiero na miejscu.

[b]Jakie obrazy przyniosły największy zysk w ciągu tych 20 lat istnienia wolnego rynku w Polsce?[/b]

W 1989 roku nastąpił w kraju wielki przełom historyczny, w tym gospodarczy. Wtedy dobry obraz kosztował 100 – 200 dolarów. Dziś porównywalne obrazy kosztują 30 – 40 tys. dolarów. Sam rachunek arytmetyczny niewiele wyjaśnia. Obecna cena obrazów wzrosła w stosunku do ówczesnej czarnorynkowej wartości dolara. Trzeba pamiętać, że dolar miał wtedy w Polsce cenę absurdalnie wysoką, a przeciętne zarobki wynosiły ok. 30 dolarów miesięcznie.

[b]Są jednak spektakularne wzrosty cen.[/b]

Na przykład dziesięć lat temu sprzedanie pracy Edwarda Krasińskiego za tysiąc dolarów było wielkim sukcesem. Teraz za porównywalne prace trzeba płacić 30 – 40 tys. dol.

[b]Co wpłynęło na wzrost?[/b]

Między innymi miało znaczenie to, że Fundacja Galerii Foksal i ja zaczęliśmy prezentować dorobek Krasińskiego w Bazylei. Natomiast Fundacja Generali zrobiła w Wiedniu ważną wystawę jego dorobku, gdzie wydano wielki katalog. Znany artysta został ponownie odkryty i doceniony.

[b]Jednak nawet pan nie przewidział, że malarz z Krakowa Wilhelm Sasnal zostanie odkryty i zrobi światową karierę finansową?[/b]

Na swoje usprawiedliwienie mam to, że zajmuję się klasyką awangardy powojennej. Nie zajmuję się i nie zajmowałem młodą sztuką. Nabyłem parę obrazów Sasnala we wczesnym okresie jego twórczości.

[b]Kiedy w Polsce marszandzi będą traktowali krajowe targi sztuki jak święto i gromadzili najlepszy towar z rocznym wyprzedzeniem? Od dziesięciu lat zapowiadam doroczne polskie targi sztuki. Na tydzień przed otwarciem większość pytanych przeze mnie wystawców nie wie, co pokaże.[/b]

To jest za mały rynek. W Polsce jest zbyt mało towaru. Na całym świecie sprzedawcy mają jeden problem: jak zdobyć klienta. Polscy marszandzi mają oprócz tego drugi problem: jak zdobyć towar, zwłaszcza dobry.

Co z tego, że mieliśmy paru artystów wybitnych na światową skalę, skoro nie ma w handlu ich prac, np. Katarzyny Kobro, Władysława Strzemińskiego, Andrzeja Wróblewskiego oraz przedwojennych obrazów Stażewskiego, które spłonęły.

[i]—rozmawiał Janusz Miliszkiewicz[/i]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy