Unia Europejska jedzie do Kopenhagi z zamiarem uzgodnienia szczegółów porozumienia o zmniejszaniu emisji CO2. Wczoraj w Brukseli odbyło się nadzwyczajne posiedzenie rady ministrów ochrony środowiska UE, na którym wszystkie kraje potwierdziły, że chcą sukcesu na konferencji ONZ, która ma się odbyć od 7 do 18 grudnia w stolicy Danii.
– Musimy uzgodnić cały tekst porozumienia, wszystkie jego istotne elementy. Prawne zapisy powstaną w ciągu kilku kolejnych miesięcy – powiedział Stavros Dimas, unijny komisarz środowiska.
Co to oznacza? Andreas Carlgren, minister środowiska Szwecji, która kieruje obecnie Unią Europejską, wyliczał wszystkie ambitne cele porozumienia. A więc musi ono obejmować wszystkie kraje świata i wszystkie sektory gospodarki, z uwzględnieniem ambitnej redukcji w krajach rozwiniętych i w mniejszej skali w krajach rozwijających się.
Państwa muszą uzgodnić, w jaki sposób będą wspierać wysiłki klimatyczne tych biedniejszych, a także zobowiązać się do szybkiej akcji ratowania klimatu w latach 2010 – 2012, czyli jeszcze przed wejściem w życie ewentualnego porozumienia z Kopenhagi. Bo ono miałoby obejmować lata po 2012 roku, gdy wygasa porozumienie z Kioto. Ogólny cel porozumienia to zahamowanie wzrostu średniej temperatury globalnej do 2 stopni Celsjusza.
Unia sama zobowiązała się do ograniczenia emisji CO2 o 20 procent do 2020 r. Jest gotowa do pogłębienia skali redukcji do 30 proc., jeśli inni wielcy truciciele dokonają podobnego wysiłku. – Nie ustajemy w presji na innych – zapowiedział szwedzki minister. Za pozytywne uznał obietnice Norwegii, Japonii, a ostatnio Rosji, za obiecujące – plany Korei Południowej, Brazylii i Indonezji. Ale wciąż zbyt mało starają się Stany Zjednoczone i Chiny. Zdaniem Carlgrena ich plany obejmują ok. połowy emisji, a powinny być całościowe.