Od dłuższego czasu inwestorzy dość spokojnie przyjmowali słabsze od oczekiwań dane makroekonomiczne. Chętnych do pozbywania się coraz droższych akcji nie było i wydawało się, że kierunek indeksów może być już tylko jeden.
Jednak jak to zwykle na giełdzie bywa, powód do wyprzedaży akcji przyszedł z najmniej oczekiwanej strony. Pozew amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych (SEC) przeciwko bankowi Goldman Sachs wstrząsnął w piątek giełdami zachodnimi. SEC zarzuca inwestycyjnemu gigantowi, że sprzedawał klientom produkty oparte na rynku hipotecznym, nie informując ich o związanym z tym ryzyku.
Warszawska giełda mogła zareagować na te informacje dopiero wczoraj. I zareagowała tak gwałtownie, jakby pozew dotyczył czołowych polskich banków. W pewnym momencie ceny akcji największych firm traciły prawie 3 proc. Mocno potaniał też złoty, co może wskazywać na aktywność szybkiego kapitału spekulacyjnego.
Na szczęście poziom obrotów wskazuje, że nie mieliśmy do czynienia z jakąś gwałtowną wyprzedażą. Mało tego, w końcówce sesji pojawili się pierwsi chętni do tańszych zakupów, do czego przyczyniło się uspokojenie na giełdach zachodnich.
Na koniec dnia WIG20 stracił 2,3 proc., ale już dziś rynek powinien odreagować gwałtowną przecenę. Mocno taniały też mniejsze spółki. mWIG40 spadł o 2,7 proc., a sWIG80 – o 1,7 proc. Obroty na całym rynku wyniosły 1,4 mld zł wobec kwietniowej średniej przekraczającej 1,7 mld zł.