Od rana na światowych giełdach gościły spadki. Pozbywano się głównie akcji oraz walut krajów wschodzących, a więc aktywów najbardziej ryzykownych. Bezpośrednią przyczyną takiego zachowania giełd i rynków walutowych był powrót obaw związanych z zadłużeniem niektórych państw strefy euro. Wczoraj np. koszt ubezpieczenia hiszpańskiego długu wzrósł do najwyższego poziomu w historii. Drożały też CDS Irlandii, Włoch czy Portugalii.

Inwestorzy wybierali obligacje skarbowe krajów wysoko rozwiniętych, głównie Niemiec i USA. Np. wczoraj rentowność niemieckich obligacji 5-letnich spadła w okolice najniższego poziomu w historii. To pokazuje, że awersja do ryzyka na świecie wyraźnie rośnie. Analitycy podkreślają też, że w tym tygodniu mija termin zapadalności wartego prawie 0,5 bln euro pakietu pomocowego, jakiego EBC udzielił europejskim bankom. To z kolei rodzi obawy o płynność całego sektora. Banki były zresztą wczoraj jedną z najmocniej tracących branż.

GPW, podobnie jak rynki zachodnie, a także pozostałe giełdy tzw. emerging markets, traciła na wartości. Ceny akcji największych firm spadły średnio o 2,6 proc., w czym największy udział miały akcje KGHM oraz banków. Obroty na całym rynku wzrosły do przeszło 1,3 mld zł.

Dziś kolejny wielki debiut na GPW. Akcje Tauronu, które sprzedawane były tanio, powinny dać zarobić podczas debiutu. Problem w tym, że debiut odbywa się w dość niepewnym czasie. I właśnie w związku z napiętą sytuacją na światowych giełdach rodzi się pytanie, czy wkrótce nie trzeba będzie skorzystać z opcji stabilizacyjnej.

Sesja w USA rozpoczęła się od ponad 1-proc. spadków, co pogłębiło przecenę w Europie. Po publikacji gorszych od oczekiwań danych na temat nastrojów amerykańskich konsumentów spadki na parkietach przybrały na sile. Silne zniżki indeksów (w okolicach 3 proc.) utrzymały się w USA do końca sesji. To nie najlepiej wróży dzisiejszym notowaniom na rynkach akcji.